Program dla rodzin wielodzietnych w Katowicach

Z programu “3+ Liczna Rodzina” w Tychach skorzystało już ponad 600 rodzin z co najmniej trójką dzieci. Teraz śladem sąsiadów chcą iść Katowice, tyle że na pomysł ułatwienia życia rodzinom nie wpadł tu urząd, a Stowarzyszenie Bona Fides. Stowarzyszenie chce, aby wejścia na baseny, boiska, lodowiska i biletowane imprezy kulturalne były o 50 procent tańsze dla co najmniej pięcioosobowej rodziny.
– Widzimy, że ten pomysł się sprawdza i to jest naprawdę bardzo duża pomoc dla rodzin wielodzietnych, to z jednej strony. A z drugiej, zależy nam na tym, żeby w mieście Katowice mieszkańcy wykorzystywali mechanizmy, jakie funkcjonują, czyli inicjatywę obywatelską – wyjaśnia Grzegorz Wójkowski ze Stowarzyszenia Bona Fides.
Właśnie dzięki inicjatywie obywatelskiej mieszkańcy sami mogą złożyć projekt uchwały pod warunkiem, że zbiorą 2 tysiące podpisów.
Katowiccy urzędnicy o pomyśle wypowiadają się ostrożnie, bo wprawdzie doświadczenie z różnymi ulgami dla mieszkańców mają, ale tych nieco starszych. – Oczywiście rozważymy tę inicjatywę, będziemy tutaj diagnozować, jakie są potrzeby dla miasta Katowic w zakresie rodzin wielodzietnych i na pewno będzie to przedmiotem zastanowienia się władz miasta – podkreśla Małgorzata Moryń-Trzęsimiech z Urzędu Miasta w Katowicach.
Jednak jak zapewniają władze Tychów, którym do programu szybko udało się wciągnąć również prywatne firmy, nie ma się nad czym zastanawiać. – Jak na razie żadna z instytucji nas nie przebiła i nikt nie zaproponował tak dużej ulgi, ale bardzo wiele firm, bardzo wiele sklepów i instytucji niepublicznych proponuje te ulgi. Jest już ich 28 – przyznaje Daria Szczepańska, wiceprezydent Tychów.
Z takich ulg od czasu do czasu korzysta rodzina Stefańskich. – Na tą chwilę przydała się bardzo apteka, bo akurat wszyscy aktualnie jesteśmy chorzy. Dlatego poszło dużo na lekarstwa – mówi Irmina Stefańska. Ale i tak 10 procent mniej niż wtedy, gdyby nie było kart dla korzystających z programu. Czy podobne będą w Katowicach? To zależy od urzędników i radnych, ale i od samych mieszkańców. Bo to właśnie oni muszą zdecydować, czy poprą pierwszy w historii miasta obywatelski projekt uchwały.