Mroczny Horrorscope

W podziemiach knurowskiej szkoły rodził się najnowszy materiał grupy Horroscope. Gardło zdzierał Baryła, wiosłowali Blackpitfather i Lukas, a za bas złapał świeżak, czyli Xsycho. Po blisko czterech lat królowie trashu ze Śląska wracają w wielkim stylu. – Dwa razy zmiana składu, dwa razy zmiana gitarzysty, nowy basista, mnóstwo koncertów po drodze, mnóstwo wypadków, zmiana realizatora. Generalnie totalny chaos, ale myślę, że jak powiedział kolega z zespołu najwyższą formą porządku jest chaos – opowiada Lech “Blackpitfather” Śmiechowicz, zespół Horrorscope. Zwłaszcza gdy nad tym chaosem przez cały ten czas panował Ignac. – Ja muszę z tego stworzyć całość. Przeważnie zajmuję się muzyką klasyczną, jazzem, muzyką akustyczną, ale przyszli do mnie, powiedzieli – naprawdę kawał dobrych dźwięków. Postanowiliśmy to nagrać, kawał dobrego jazzu – wspomina Ignacy Gruszecki, realizator.
A tak naprawdę kawał dobrego mięsa, któremu na imię trash. Nowym materiałem zainteresowali już wytwórnie ze Stanów Zjednoczonych. Zdaniem muzyków gdy grasz taką muzę, to jedyna szansa na wypromowanie się. Poprzedni materiał wydali w Niemczech. Dzięki temu mają grono fanów u zachodnich sąsiadów, w Skandynawii, a nawet w Japonii. U nas jak na razie rozpoznawalni są tylko w swoich kręgach. – Nie ma jej gdzie puszczać, nikt jej tak naprawdę nie chce puszczać. Mało jest miejsc gdzie można ją grać, występować i dlatego uderzamy w tamtą stronę bardziej niż tutaj – wyjaśnia Łukasz “Lukas” Gac, zespół Horrorscope. Wiele zespołów metalowych takiego szczęścia i samozaparcia jak Horroscope jednak nie ma. – Nawet grając w zespołach, które są poważane powiedzmy na rynku metalowym człowiek nie jest w stanie z tego wyżyć. Wyjazdy zagraniczne, to wszystko idzie po kosztach, nagrywanie płyt. Pewnie są ludzie, którzy na tym zarabiają, ale na pewno nie muzycy – stwierdza Krzysztof “Xycho” Kłosek, zespół Horrorscope.
No chyba, że urodzili się, bądź żyją, albo przynajmniej grają w Skandynawii – mówi Paweł Gregorczyk, redaktor naczelny portalu z muzyką progresywną i metalową. – Najlepszy przykład to jest Norwegia. W Norwegii ministerstwo kultury wspiera każdą kapele blackmetalową, ponieważ to jest dla nich bogactwo kraju, dzięki temu wypromowała się Norwegia, dzięki temu jest słynna na całym świecie. Ale zdaniem muzyków nieważne gdzie żyjesz, ważne, że nie brak ci pasji. – Uważam, że skoro jest ta grupa ludzi, którzy przychodzą na nasze koncerty. Wiedzą po co przychodzą, to warto dlatego robić to co się lubi, to co się kocha – uważa Adam “Baryła” Bryłka, zespół Horrorscope.
Czy pokochają ich nowy materiał? To się okaże. Płyta najpierw wydana zostanie za granicą, a później trafi do kraju. I taka droga w metalowym świecie wydaje się rozsądna, bo przecież te najbardziej rozpoznawalne polskie zespoły jak Vader czy Behemoth drogę na szczyt też rozpoczynały poza krajem.