Derby dla MKS-u

Pierwsza połowa nie potwierdzała różnicy klas, jaka wynika z miejsca zajmowanego w ligowej tabeli. Katowiczanie, głównie za sprawą Kamila Wójciaka, który zdobył w tej części gry aż 14 punktów, zaskoczyli gospodarzy i byli równorzędnym przeciwnikiem. Po dwóch kwartach gospodarze prowadzili zaledwie 41:35. – W pierwszej połowie, w pierwszej kwarcie przede wszystkim, Katowice bardzo dobrze rzucały za trzy. I to generalnie stworzyło to, że ten wynik był cały czas na styku. Myślę, że te parę trójek, które wpadło spowodowało to, że wynik jeszcze oscylował. Z każda minutą po prostu się rozkręcaliśmy – uważa Radosław Basiński, MKS Dąbrowa Górnicza. Trzeba przyznać, że gdy gospodarze już się rozkręcili to zdominowali swojego rywala i po szybkich akcjach, jak na przykład Adama Lisewskiego, szybko powiększali prowadzenie. – Niestety, na to uczulałem moich zawodników, czyli gra na własnej desce. Za dużo nam zbierali. Łatwe punkty z kontry spowodowały to, że mecz zrobił się różnicą 20-tu punktów i tak w zasadzie przebiegał już do końca spotkania – mówi Mirosław Stawowski, trener AZS-u AWF-u Katowice.
We wspomnianych przez trenera AZS-u zbiórkach, gospodarze wygrali aż 50 do 15. W związku z taką różnicą w grze na tablicach nie może również dziwić ostateczne zwycięstwo MKS-u Dąbrowy Górniczej 83 do 59.
1-sza liga wkracza w decydującą fazę, dlatego koszykarze MKS-u i AZS-u nie będą mieli wiele czasu na odpoczynek. Już w środę koszykarze MKS-u zmierzą się ze Spójnią Stargard Szczeciński. – To jest drużyna, której same nazwiska powalają na kolana ludzi, którzy są na zewnątrz. Natomiast udało nam się wygrać w Stargardzie, zagraliśmy bardzo dobrze i chcemy powtórzyć to samo u nas na parkiecie – deklaruje Wojciech Wieczorek, trener MKS-u Dąbrowa Górnicza.
Koszykarze AZS-u pojadą natomiast do Warszawy, gdzie zmierzą się z innym akademickim zespołem. Ich rywalem będzie Tempcold AZS Politechnika Warszawska.