W katowickim urzędzie jak w banku?
Szyba – bariera wprawdzie przezroczysta, ale skutecznie oddzielająca urzędnika od mieszkańca, albo jak to się teraz mówi – klienta. I właśnie w trosce o zbudowanie fizycznego, ale i psychicznego komfortu klientów katowickiego Urzędu Miasta, jeden z radnych proponuje zupełnie zmienić jego wystrój. – Wprowadzając stoliki, fotele czy niskie krzesełka, które by spowodowały bardziej taki komfortowy i kontaktowy sposób załatwiania spraw – argumentuje Jerzy Paluchiewicz, katowicki radny. Spraw, które teraz załatwia się stojąc przy ladzie. A to, zdaniem radnego, nie tylko obciąża stawy, ale i umysły. Tyle, że w naszej błyskawicznej sądzie akurat tej diagnozy mieszkańcy raczej nie potwierdzają. – Na tyle szybko się to załatwia, że nie ma problemu, nie ma powodu żeby siadać – uważa Bartosz Przelijorz, mieszkaniec Katowic.
– Mogę sobie rozłożyć papiery, jakie mi potrzeba dokumenty i wszystko jest ok – dodaje Jerzy Tomaszewski, mieszkaniec Katowic.
Gdyby było ok, to przecież na pewno nikt by nie interweniował i nie szukał dziury w całym. A ta dziura, to brak dziury, a mówiąc ładniej, wolnej przestrzeni, pomiędzy urzędnikiem i mieszkańcem. – W bankach jest to bardziej przyjazne. Ta szyba wydaje mi się tworzy jakąś barierę – oznajmia Andrzej Bańczyk. A propos banku. Właśnie jeden z nich radny Paluchiewicz wskazał za wzór zastąpienia bezdusznej bariery bardziej kontaktową, ludzką więzią. Tyle, że również tu zmiany na początku zasiały w klientach pewne wątpliwości. – Bardzo szybko zostały przez nas rozwiane, przez naszych pracowników, którzy uświadomili im, że łatwiej jest rozmawiać. Łatwiej jest rozmawiać o produktach bankowych i te produkty zrozumieć klientowi, ponieważ nie trzeba już było przekrzykiwać się przez tę szybę – wyjaśnia Elżbieta Oskroba, PKO BP w Katowicach.
Czyli tak jak od pewnego czasu w Urzędzie Miasta w Gliwicach. Tutaj jedyna szyba dzieląca urzędników od mieszkańców, to ta w drzwiach. Jak przekonuje dyrektor urzędu, zmiany wyszły na dobre nie tylko klientom. – Pracownik, nad którym stoi klient czuje się dużo mniej komfortowo, niż współpracując z nim z tej samej pozycji – stwierdza Katarzyna Topolska-Ciuruś, dyrektor UM w Gliwicach. W Katowicach na razie o innej pozycji nie ma mowy. Wysokie lady i szyby znikną być może w nowym Biurze Obsługi Mieszkańców, które za dwa lata znajdzie się w obecnym Domu Prasy.
Czy tak rzeczywiście będzie – to nic pewnego, bo jak tłumaczą urzędnicy, najważniejsza jest nie materia, ale duch. – W oczekiwaniach mieszkańców najistotniejszy nie jest wystrój, nie jest nawet formuła, ale przede wszystkim kompetentny, miły i chętny do pomocy urzędnik, który jest po tzw. drugiej stronie – tłumaczy Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy UM w Katowicach. Byle nie po tej ciemnej stronie urzędniczej mocy.