Ćwiczenia ratownicze w Jastrzębiu Zdroju

Szybkie cięcia i rozbiórka, zjazd do poszkodowanego i w końcu ratunek – scenariusz zrealizowany z sukcesem. Scenariusz całkiem realnego wydarzenia. – W wyniku prac rozbiórkowych zawaliła się konstrukcja dachu. Działało czterech pracowników – dwie wydobyły się na zewnątrz, dwie zostały uwięzione – opisuje kpt. Jarosław Ceglarek, dowódca grupy poszukiwawczo-ratowniczej. Ćwiczenia odbyły się na terenie nieczynnego basenu w Jastrzębiu Zdroju. Swoje umiejętności szlifowali tu strażacy oraz ratownicy górniczy z Bytomia. – Nic nie czuć naprawdę. Nie widać – tak jest tutaj człowiek zapakowany, że nie widać – mówi Łukasz Klimek, OSP Jastrzębie-Zdrój, który udawał poszkodowanego.
Grupy ratownicze wspierały specjalnie tresowane psy. Te same, które przeszukiwały między innymi gruzowisko zawalonej kamienicy w Zabrzu w zeszłym tygodniu, czy w połowie stycznia ruiny innego budynku w tym samym mieście, w którym wybuchł gaz zabijając jedną osobę. Dlatego tak ważne jest wypracowanie zasad współpracy w podobnych wypadkach. – Przy akcjach, jak pokazała na przykład katastrofa budowlana hali MTK w Chorzowie, ta współpraca jest potrzebna, bo potem na miejscu zdarzenia trudno budować dopiero jakieś zasady do tych wspólnych działań – wyjaśnia st. bryg. Jeremi Szczygłowski, zast. Śląskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP.
Razem ze specjalistyczną grupą ratowników z Jastrzębia, która istnieje od dwóch lat, ćwiczyli też ratownicy, którzy w 2006 roku ratowali ludzi na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich. – Akcja jest zawsze akcją. Nie jest ważne gdzie ona się odbywa, czy na powierzchni, czy na dole. Są specyficzne warunki po prostu – inne są na powierzchni, inne są na dole i do tego trzeba się dostosować – uważa Piotr Dziacko, Stacja Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.
I jak dodają ratownicy – na szczęście znacznie częściej spotykają się ze sobą w treningowych okolicznościach.