RegionWiadomość dnia

Ośrodek dla uchodźców pod lupą prokuratury

Uchodźcy w bytomskim ośrodku nie mają nic z wyjątkiem spokoju. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać. Pojawiły się jednak sygnały, że to miejsce spokojne nie jest. Pewien mężczyzna twierdzi, że szef bytomskiego ośrodka oszukał go. Miał mu wyrobić fałszywą kartę pobytu. To nie koniec, bo według uchodźcy urzędnik wynajmował dla niego mieszkanie w Katowicach i w tym mieszkaniu składał mu wizyty i dwuznaczne propozycje. – On przyniósł alkohol, ja brałem codziennie dwa razy lekarstwo. On mi to dał i powiedział, że ty możesz wypić alkohol. Pokrzywdzony chciał zawiadomić policję. – Powiedziałem mu, że zadzwonię na policję, że wszystko powiem, a on mi zawsze mówił, że jak ty komuś powiesz to nie dostaniesz karty pobytu w Polsce, będzie deport.

Nie zdobyliśmy stuprocentowego potwierdzenia tej informacji, jednak Urząd do Spraw Cudzoziemców przeprowadził w tej sprawie wewnętrzne śledztwo. Efekt – Mirosław K. nie kieruje już bytomskim ośrodkiem. – Dochodziły do nas liczne sygnały dotyczące i kwestii sfałszowania decyzji o przyznaniu statutu uchodźcy, oraz w kwestii nadużycia stanowiska służbowego. Ze względu na to, że ilość informacji była większa postanowiliśmy przekazać sprawę prokuraturze – informuje Ewa Piechota, rzecznik Urzędu do Spraw Cudzoziemców.

Śledczy prowadzą tak zwane postępowanie sprawdzające. Sprawdzi ono także, czy w ośrodku nie dochodziło do innych nadużyć. Dowodem może być historia pewnego człowieka. Elizbar Nabijew, uciekł z Gruzji półtora roku temu. Nie otrzymał statusu uchodźcy, a tym samym prawa do pracy. Jednak jako specjalista od obrabiarek zgłosił się do firmy Tytan. Miał uruchomić urządzenie. – Obiecali mi dobrą zapłatę, na początku 10 złotych za godzinę, a gdy ruszy produkcja więcej. Nabijew twierdzi, że naprawił maszynę, jednak nie dostał pieniędzy. – Przyszedłem do nich po świętach – powiedziałem, żeby się ze mną rozliczyli, bo nie chcę z nimi pracować. Oni na to: zabieraj się stąd.

To wersja uchodźcy. Według właścicieli firmy nie pracował tylko się uczył, czekając na zezwolenie. Dostał od nich mieszkanie, wyżywienie i drobne pieniądze, a z maszyną sobie nie poradził. – Zamiary były takie, że chcieliśmy go zatrudnić, stąd właśnie jego przychodzenie i poznanie maszyny, ale nie miał zezwolenia na pracę – wyjaśnia Andrzej Skoczykłoda, współwłaściciel firmy Tytan. O sprawie wiedział szef ośrodka dla uchodźców. – Rozmawialiśmy z kierownikiem, wynajmowaliśmy mu mieszkanie, kierownik też wiedział – dodaje współwłaściciel firmy Tytan

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Wiedział, ale nie reagował. – Nie było mnie cały miesiąc w ośrodku i nie było żadnej reakcji. Ja myślę, że oni się dogadali. Po prostu mnie kupili – uważa Elizbar Nabijev, uchodźca z Gruzji.

Były kierownik ośrodka odmawia komentarza do tej sprawy.

Elizbar Nabijew wrócił do ośrodka. Nie mając statusu uchodźcy, pogodził się z czekającą go deportacją.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button