Silesia Miners szukają sponsorów

Od mocnego uderzenia śląscy górnicy rozpoczęli rywalizację w lidze futbolu amerykańskiego. W Polsce dopiero od czterech lat regularne toczone są tego typu potyczki. A Zawodnicy Silesia Miners już dwukrotnie stawali na podium. Historia polskiego futbolu amerykańskiego nie jest długa. Przynajmniej nie tak długa jak lista potrzeb katowickiej drużyny. – Pieniędzy brakuje, bo sponsorzy jeszcze jednak mało wiedzą o tym sporcie. Firmy boją się, że nasza grupa docelowa to nie będzie ich grupa docelowa – wyjaśnia Olga Faszczewska, dyr. ds marketingu AZS Silesia Miners. W tym sporcie cel był zawsze jasno określony, sposób jego osiągania nie do końca. I to być może przyciąga na stadiony kibiców. – Świetna zabawa gwarantowana i szansa rozluźnienia się, popatrzenia na tą wielką agresję na boisku. Oczywiście w ramach przepisów i delektowaniem się tym przy linii bocznej – zachwala Jędrzej Staszewski, prezes Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego.
Z boku poczynaniom katowickich sportowców przyglądają się też potencjalni sponsorzy. Niestety póki co nic nie wskazuje na to, aby zechcieli podejść nieco bliżej. – Wydaję mi się, że to jest specyfika regionu. My jesteśmy bardzo ukierunkowani na piłkę nożną i myślę też, że powodem jest też to, że ten sport jest dosyć młody w Polsce – uzasadnia dyr. ds marketingu AZS Silesia Miners. ”Piłka nożna” taki kierunek obrali młodzi bytomianie, którzy dwa lata temu założyli Nadzieję Bytom i niestety ich nadzieje szybko zderzyły się z brutalną rzeczywistością. W poszukiwaniu pieniędzy postanowili miejsce na swoich koszulkach wystawić na jednym z serwisów aukcyjnych. – Bez pieniędzy jest przede wszystkim uniemożliwiony rozwój klubu, bo trzeba kupić sprzęt sportowy, trzeba opłacić boisko, sędziów – wylicza Robert Czykiel, Nadzieja Bytom.
Młodzi piłkarze potrzebują przynajmniej kilkunastu tysięcy złotych podczas jednego sezonu. Dużo więcej potrzeba, by uprawiać futbol amerykański. Dlatego często ostatnim rozgrywającym w takiej sytuacji jest urzędnik. – Wystarczy na nich popatrzeć. Czy to nie byłby dobry symbol dla miasta? Duzi, zdrowi, silni, odważni i jeszcze grający według zasady ”jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” – oznajmia Sławomir Witek, naczelnik wydziału sportu UM Katowice.
Niestety ta zasada nie zawsze się sprawdza w przypadku miejskiego budżetu. Bo o ile można w nim na sport znaleźć pieniądze, to nigdy nie jest ich tak dużo, by zaspokoić wszystkie sportowe ambicje.