Powiat myszkowski zagłębiem uprawy winorośli?

Janusz Kuśmierek jest jak na razie jedynym właścicielem winnicy w okolicach Myszkowa. – Zaczynałem od jednego krzewu. Tak mnie to złapało, że w tej chwili jest ich tutaj 750, a zamierzam to jeszcze rozbudować do przynajmniej dwóch tysięcy – mówi.
Tak szybko jak rozbudowywana ma być ta winnica, w powiecie myszkowskim mogą powstać kolejne plantacje winorośli. Pomysł Janusza Kuśmierka trafił bowiem na podatny grunt. – Nie ma specjalnych upraw, które by były opłacalne dla rolników, dlatego zdecydowaliśmy, że warto się zająć tym nowym kierunkiem, jakim jest winiarstwem. Nie tylko dlatego, że jest to opłacalne dla rolników, ale przede wszystkim dlatego, że myślimy tu o promocji powiatu – wyjaśnia Jan Kieras, wicestarosta myszkowski.
Promocji i uprawie, która jest kilkadziesiąt razy bardziej opłacalna niż ta którą zajmowano się tu przez pokolenia. Bo jeśli na Jurze rozwinie się produkcja wina na wzór np. hiszpański przyciągnie turystów i pieniądze. Jednak wizja winnego zagłębia potrzebuje dużo czasu na to, żeby się rozwinąć i znaleźć rzeszę zwolenników.
Zdaniem pomysłodawców, miejsc dogodnych dla winorośli w powiecie myszkowskim nie brakuje. – W naszym powiecie są idealne warunki do hodowli winorośli. Raz, że jest to teren jurajski, gdzie jest dużo zboczy o wystawie południowej lub zbliżonej do południowej, dwa to gleba, czyli podłoże wapienne – podkreśla Kieras.
Również chętni do wykorzystania tak dogodnych warunków na uprawę już się pojawili. – Gdybym miał winiarnię to bym uprawiał dlatego, że to jest dochodowe – stwierdza Jan Kiepdaj, mieszkaniec Myszkowa.
Problem jednak w tym, że wielu spośród zainteresowanych nie ma wiedzy i pieniędzy potrzebnych do rozpoczęcia produkcji wina. Na wsparcie nie ma tez co liczyć, urzędnicy mogą jedynie trzymać kciuki. – Dla nas nieważne jest, czy to jest zakład chemiczny, kopalnia czy winiarnia. Chcemy tylko, aby ludzie mieli nowe miejsca pracy. Dlatego będziemy kibicować – zapewnia Marek Węgrzynowicz z Powiatowego Urzędu Pracy w Myszkowie. Aby w przyszłości ta niewielka uprawa nie zniknęła tak jak podobne wiele lat temu. Bo jedna butelka tak produkowanego wina powinna mieć wartość przynajmniej kilkudziesięciu złotych. A do tego by takich butelek pojawiły się tysiące, jeszcze długa droga.