Sąsiad sąsiadowi wilkiem?

Razem z okiennymi szybami jednego z mieszkań, z ulicy Zawiszy Czarnego 5 w Chorzowie wyleciały resztki dobrosąsiedzkich stosunków. Rodzina, która jest regularnie nękana przez – teoretycznie nieznanych – sprawców, nie ma wątpliwości, kto za tym stoi, bo – jak mówi – groźby słyszała nie raz. – Jeśli nie przestaniemy im zwracać uwagi na temat śmiecenia, brudzenia, czy tam zamykania, to pożałujemy. Że nam wybiją szyby, że zrobią coś nam i dzieciom. A nawet padło dwa razy takie coś, że nas podpalą – przyznaje kobieta, która twierdzi, że szyby wybijają jej sąsiedzi.
Po tym, jak wybito szyby, policja po raz kolejny musiała pojawić się na tej ulicy. – Policjantka, która prowadzi postępowanie przyjęła zawiadomienie. Osoba zgłaszająca, odmówiła jednak wskazania osoby, którą podejrzewa jako sprawców przestępstwa. Nie chciała po prostu ująć tego wprost w protokole – wyjaśnia nadkom. Piotr Sielecki z chorzowskiej policji.
A skoro nie ma podejrzanych, śledztwo, podobnie jak poprzednio, zostanie prawdopodobnie umorzone. Dlatego rodzina zdecydowała się poprosić o pomoc prywatnego detektywa. – Tutaj jest łamane elementarne prawo i normy współżycia społecznego. Jeżeli ktoś komuś wybija szyby, ubliża, lży go, pije piwo i wódkę pod jego mieszkaniem, to jest poza jakąkolwiek kwestią – uważa Arkadiusz Andała, prywatny detektyw.
Inaczej sprawę widzą ci, którzy rzekomo nękają sąsiadów. Patrycja Piotrowicz, choć wyrok sądu za krzyki i wyzwiska pół roku temu już dostała, twierdzi, że na tym chciała niesnaski zakończyć. – Poniosło mnie i chciałam się po prostu pogodzić. Mówię “jesteśmy sąsiadkami”. Ale ona powiedziała, że nie będzie ze mną rozmawiać i zamknęła mi drzwi przed nosem. To wszystko. No i potem nagle dostaję wezwanie, że ja jej niby namalowałam obraźliwe wyrazy na drzwiach – mówi.
Kto jest autorem owego napisu, również nie udało się ustalić. Według Dariusza Piotrowicza sąsiedzi po prostu go oczerniają. – Ona jest chyba nienormalna. Tu była policja. Zrobili wywiad, nie ma dowodów, że to ja. Mnie nikt nie widział – zaprzecza.
I chociaż za rękę nikogo nie udało się złapać, nękani obstają przy swojej wersji wydarzeń. – Policja? Kiedy do niego się mówi o tym, to on odpowiada, że policja ani sąd mu nic nie zrobią. On się po protu tutaj nikogo nie boi, nawet na osiedlu – denerwuje się Janusz Żelezik, który oskarża sąsiadów o uprzykrzanie życia.
I dopóki policja sprawcy ataków nie wykryje, sąsiedzka życzliwość pozostanie na Zawiszy Czarnego 5 co najwyżej w sferze życzeń.