Mają zaledwie po kilka lat i już są studentami

Bywają znudzeni, jednak w pędzie do wiedzy nie mają sobie równych. Choć dopiero zaczęli podstawówkę, to swoją dociekliwością w kłopoty potrafią wprowadzić najtęższe uniwersyteckie głowy.
Młodzi studenci przez ostatni rok zgłębiali tajniki astronomii, neurofizyki czy paleontologii. Na wykładach nietypowego, bo Dziecięcego Uniwersytetu. – Najbardziej podobały mi się zajęcia z astronomii i te o różnych rozmnażaniach – mówi Joachim Strzelecki, student Uniwersytetu Dziecięcego w Bielsku-Białej.
Mnożą się też chętni na poważną przygodę z poważną nauką, a mury bielskiej uczelni opuścili właśnie jej pierwsi absolwenci. – Dowiedziałem się, że w Polsce żyły potężne stwory, że praprzodek żaby nie mógłby zjeść człowieka – mówi Kamil Balcarek, student Dziecięcego Uniwersytetu.
Prawdziwy głód wiedzy przyciągnął na zajęcia uniwersytetu ośmioletniego Kamila Balcerka. Zajęcia w szkole to dla niego zbyt mało. Godzinami może opowiadać o lasach tropikalnych. Wciąż towarzyszy mu dylemat czy zostać naukowcem czy kapitanem statku.
Takich pasjonatów na tej uczelni jest jednak więcej. – Pasjonują mnie żrące substancje, lubię jak coś się pieni, żre, świeci często. Bardzo pociąga mnie też to ryzyko, a ja bardzo lubię ryzykować – wyznaje Sebastian Przybyła, przyszły student Uniwersytetu Dziecięcego.
Ryzykowny pomysł, żeby studentami zostały dzieci w Bielsku-Białej wypalił. Najtrudniej było przekonać do niego naukowców. – Nie każdy się do tego nadaje, nie każdy chce to robić, ale ci, którzy się zdecydują i przełamią barierę strachu i niepewności, przekonują się, że jest to bardzo wdzięczna grupa studentów – stwierdza Magdalena Gałuszka, koordynator Uniwersytetu Dziecięcego w Bielsku-Białej.
Której wiedza i ciekawość świata budzi nie lada podziw, tych, którzy podjęli to wyzwanie. – Niektórzy studenci znacznie przekraczają poziomem wiedzy swój wiek, tak że ta wiedza była poszerzana tu, na tym uniwersytecie, ale duże znaczenie miał także wpływ rodziców – przyznaje dr Marcin Niemcewicz, wykładowca Uniwersytetu Dziecięcego.
Bo to głównie oni wspierają kilkuletnich studentów w odkrywaniu i poszerzaniu dziecięcych zainteresowań. – Kiedyś sama chciałam być kosmonautą, potem człowiek zmienia poglądy, ale kto wie? Super by było, gyby mnie mój syn kiedyś na jakiś księżyc zabrał – wyznaje Agnieszka Gońka, mama Joachima.
A droga do gwiazd, wydaje się, że nie jest poza ich zasięgiem.