MŚ: Włosi przygotowują się do meczu z Nową Zelandią
Włosi zagrają dopiero po raz drugi, ale kibice mają takie wrażenie, jakby ich ulubieńcy mieli na swym koncie cały szereg zwycięstw. Na duchu podnoszą ich oczywiście cudze potknięcia i porażki. Kolejny remis Anglików oraz klęski Hiszpanów, Francuzów i Niemców stwarzają złudzenie, że po wyjściu z grupy “azzurri” wybiegną na szeroką i prostą drogę do finału.
Niepowodzenia faworytów są dla Włochów namiastką własnych sukcesów. Wszyscy wiedzą, że ten mecz trzeba wygrać i że będzie to możliwe tylko wtedy, jeśli drużyna Marcello Lippiego zacznie strzelać bramki. Powinni to robić Alberto Gilardino i Antonio Di Natale, pod warunkiem, że ktoś poda im piłkę.
Jak zwykle przypomina się, że w przeszłości drugi mecz Włochów na mundialu rzadko bywał udany. W dziesięciu spotkaniach odnieśli oni tylko cztery zwycięstwa, i to na ogół wtedy, gdy ich udział w mistrzostwach kończył się przed czasem. Dlatego nikt nie ma nic przeciwko temu, by nastąpił wyłom w tej tradycji: zwycięstwo w drugim spotkaniu i – finał.