Nad zalewem Nakło-Chechło latem brakuje miejsc parkingowych

“Nie ma miejsc parkingowych, nie ma wjazdu” – to jedyne co usłyszeli dzisiaj kierowcy, którzy chcieli się dostać nad zalew Nakło-Chechło. Najtrudniej było dostać się nad samą wodę. Przekonali się o tym nawet ci, którzy wynajęli tu kempingi. – Kiedy przyjechaliśmy jednym autem to normalnie można było pokazać karteczkę i wjechać, a teraz kiedy przyjechali nasi znajomi, to już nie wpuszczają, a przecież jest zapłacone – mówi Aneta Puk.
Nie ma wolnych parkingów, więc plażowiczom muszą wystarczyć inne miejsca. Niekoniecznie legalne. – Jest ograniczona ilość osób, miejsc i musimy to tak zachować. Tutaj ma być przede wszystkim bezpiecznie – podkreśla Ewa Musik, kierownik zalewu Nakło-Chechło.
Jednak nie zawsze jest bezpiecznie. Zalewu strzeże ośmiu WOPR-owców, ale ich rola ograniczona jest jedynie do pierwszej, najbardziej potrzebnej pomocy. – Należy wydobyć osobę z wody, podjąć reanimację. Jeżeli są jakieś skaleczenia to udzielić pierwszej pomocy. Tak samo w przypadku złamań – usztywnić, zabezpieczyć i wzywamy pogotowie – wyjaśnia Krystian Niejodek z tarnogórskiego WOPR-u.
Tak było dwa tygodnie temu. Wypadek nad wodą, akcja ratowników i prośba o pomoc. Tyle że ci, którzy tę pomoc nieśli, na swojej drodze napotkali niejedną przeszkodę. – Nasza karetka miała utrudniony dojazd nad tamtejszy zalew, bo jakiś bezmyślny kierowca źle zaparkował samochód osobowy – mówi Jerzy Wiśniewski z Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach.
Problem z dojazdem znany jest nie tylko ratownikom. – Rzeczywiście jest problem z zachowaniem bezpieczeństwa. Zdarzyło się, że tutaj nie dojechała karetka – przyznaje Józef Korpak, starosta powiatu tarnogórskiego. I może się zdarzyć, że po raz kolejny nie dojedzie.
Teren wokół jeziora gmina Świerklaniec dzierżawi od Lasów Państwowych. Dlatego parkingi i lepsze drogi dojazdowe nie powstaną, dopóki nadleśnictwo nie zrzeknie się nieruchomości. – To jest możliwe tylko poprzez uregulowanie tego stanu. Natomiast na chwilę obecną, jeżeli tego nie mamy uregulowanego, to praktycznie powiat tarnogórski wspiera jak może, m.in. uruchamiając dodatkowe patrole policji – wyjaśnia starosta. Które, jedyne co mogą zrobić, to zablokować dojazd do jeziora.
– Kilkakrotnie zwracaliśmy się z pismami o zwiększenie tych miejsc parkingowych albo o inne rozwiązanie, aby udrożnić ruch w tym miejscu. Praktycznie w każdy weekend wzmożonymi siłami staramy się udrożnić ten ruch – stwierdza asp. Rafał Biczysko z KPP w Tarnowskich Górach. Ruch, który w tak upalne weekendy jak ten jest rekordowo duży. Podobnie jak duże jest zagrożenie, że bez konkretnych ruchów władz, kiedyś nad zalewem może dojść do prawdziwego nieszczęścia.