Region

Łamią prawo, by dojechać do swoich domów

Mieszkańcy ulicy Kuźnickiej w Mikołowie od trzech tygodni w ogóle nie powinni dojeżdżać do swoich domu. Wszystko przez postawienie tam znaku zakazu wjazdu. Zakaz nie dotyczy tylko tych pojazdów, które wjeżdżają na plac budowy, jakim stała się ulica w związku z wymianą kanalizacji.

To jest absurdalne. Przecież my tu mieszkamy i każdy z nas powinien móc dojechać do swojej posesji. W ciągu dnia, kiedy robotnicy pracują, są utrudnienia. Dopiero jak wyjeżdżają po skończeniu dniówki to tak robią, żeby można było dojechać – denerwuje się Henryk Pawlikowski, mieszkaniec ul. Kuźnickiej w Mikołowie.

W mikołowskim Zakładzie Inżynierii Miejskiej tłumaczą, że to zwykłe niedopatrzenie. – To żaden problem –  wziąć tabliczkę i ją zamocować, to jest po prostu przeoczenie projektanta. Wykonawca mógł na to zwrócić uwagę i dołożyć informację, że za wyjątkiem samochodów wjeżdżających na budowę i dojazdu do posesji – wyjaśnia Karol Guńka, pracownik Zakładu.

Jednak takiej informacji nie ma, dlatego znak zakazu wjazdu może dezorientować. Zwłaszcza tych, którzy na ulicę Kuźnicką przyjeżdżają po raz pierwszy. – Zatrzymało mnie to, bo zakaz jest zakazem. Trzeba było złamać przepisy, żeby dojechać na miejsce – przyznaje Ludwik Sosna, który przyjechał do Mikołowa w odwiedziny.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

O tym, że podczas wymiany kanalizacji ktoś wpuścił kierowców w niezły kanał – nie ma wątpliwości Bogdan Kawalec, który nadzoruje techniczny aspekt prac. – Nie przypominam sobie, żeby przez ostatnie lata była gdzieś taka historia na budowie, a prawie codziennie jeżdżę w różne miejsca – stwierdza.

Jednak tylko na ulicy Kuźnickiej za próbę dotarcia do własnego domu lub miejsca pracy można dostać mandat i punkty karne. Ale to nie jedyne, co niepokoi mieszkańców skazanych na budowlane sąsiedztwo. – Wszystko było rozkopane, droga zasypana i gdyby coś się stało, to straż pożarna czy pogotowie w ogóle nie miałoby jak dojechać, chyba że helikopterem – mówi Sosna.

Władze miasta tłumaczą, że takich niedogodności uniknąć się nie da. A winą za drogowy absurd obarczają… skalę wodociągowych robót. – Trzeba się chwilę uzbroić w cierpliwość, bo te utrudnienia jednak na etapie budowy będą powstawały. Zawsze gdzieś… każdy człowiek ma prawo do błędu, czy projektant, czy ktoś opracowujący projekt organizacji ruchu mógł błąd popełnić. Ale myślę, że są od tego służby w mieście, które na pewno to raz-dwa skorygują – tłumaczy Adam Putkowski, zastępca burmistrza Mikołowa.

Służby, które nie musiałyby niczego korygować, gdyby przed postawieniem zakazu ktoś po prostu pomyślał.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button