Mimo że nie grają w ekstraklasie, zarabiają po kilkadziesiąt tysięcy złotych

Teoretycznie można załamywać ręce, bo zamiast w Warszawie czy Poznaniu, Paweł Strąk na mecze będzie jeździł do Kamieńca czy Bujakowa. Ale tylko teoretycznie, bo praktycznie, to dla niego bez różnicy, przynajmniej finansowo. Nieoficjalnie, miesięcznie inkasuje około 40 tysięcy złotych. Kilkaset razy więcej niż piłkarze amatorzy, przeciw którym będzie grał co tydzień.
– Za wygrany mecz jest 25 złotych, potem jeszcze po meczu u siebie jest powiedzmy piwo i kiełbaska – mówi Mateusz Kisiel, piłkarz Gwiazdy Chudów.
Niezłe frykasy, ale w porównaniu z tym, co za swoją pensje może kupić Strąk, apanaże graczy Gwiazdy Chudów nieco bledną.
Sam zainteresowany z dziennikarzami o swojej sytuacji nie rozmawia. Nie zgadza się też na rozwiązanie kontraktu z klubem, któremu nie jest już potrzebny.
W podobnej sytuacji są Damian Gorawski i Michał Karwan, którzy karnie zostali zdegradowani do B-klasowych rezerw Górnika. Co wcale nie przeszkadza im pobierać z kasy klubu po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. – Te kontrakty są bardzo wysokie i nie do końca odpowiadające poziomowi tych zawodników. Tak że nic dodać, nie ująć – przyznaje Maciej Sowicki, wiceprezes Górnika Zabrze.
Mimo to żaden z piłkarzy nie chce nic ująć ze swoich wysokich kontraktów. – Ja mam swoje ambicje sportowe na grę na najwyższym poziomie, a ktoś mi to po prostu uniemożliwia. Wiem, że moje miejsce jest gdzie indziej – tłumaczy Michał Karwan, zawodnik Górnika Zabrze.
Jednak żaden z nich miejsca w pierwszym zespole Górnika na pewno już nie odzyska. – Takie były decyzje i nie będę tego komentował – podkreśla Adam Nawałka, trener Górnika Zabrze.
Formę zdegradowanych piłkarzy, chętnie komentują za to piłkarze Gwiazdy Chudów, którzy mieli okazję się z nimi zmierzyć. – Są wytrenowani. Wiadomo, jak młodzież trenuje codziennie, to jest zupełnie inna gra niż sam wysiłek amatorów, którzy po prostu przychodzą trochę pograć po pracy – stwierdza Jarosław Sandrak, piłkarz Gwiazdy Chudów. Pracy, w której o pieniądzach zarabianych przez swoich dzisiejszych rywali mogą tylko pomarzyć.
Sami piłkarze Górnika marzą za to, żeby wypełnić swoje kontrakty, bo dla nich to żyła złota. – To jest po prostu gra o wielkie pieniądze. Paweł Strąk ma do wzięcia w Górniku w tej chwili około 2 mln złotych, jeśli wypełni kontrakt trzyletni. Damian Gorawski kwotę mniejsza, bo ten kontrakt jest krótszy, ale to są tez ogromne pieniądze. To są piłkarze, którzy wiedzą, że takich pieniędzy nie dostaną w żadnym klubie – uważa Dariusz Czernik, dziennikarz “Sportu”. A i w innym zawodzie, też byłby z tym niemały problem.