Kosztowna kanalizacja; tym razem w Mysłowicach

Droga przez mękę. Chyba tak najlepiej można określić potyczki mieszkańców ulicy Pukowca w Mysłowicach z urzędnikami. Najpierw był problem z jej remontem. Teraz pojawił się kolejny. Każdy z mieszkańców musiałby zapłacić mniej więcej dziewięć tysięcy zł za przyłączenie do kanalizacji. – Podejrzewam, że nikt z mieszkańców się nie liczył z kwotami takimi ogromnymi na podłączenie. Wszystko jest ładnie zrobione, są zrobione główne nitki, ale kwestia teraz podłączenia tego wszystkiego – mówi Mirosław Myrda, który mieszka przy ul. Pukowca w Mysłowicach. A jak wynika z przepisów i ostatecznych decyzji podjętych przez miasto mieszkańcy za przyłącza muszą zapłacić sami. – Zaklasyfikowano nam jedynie ciągi główne. Natomiast bezpośrednie przyłącza do posesji są realizowane przy naszym udziale, pod naszym nadzorem, ale na koszt odbiorców. Tak to wygląda – wyjaśnia Grzegorz Osyra, prezydent Mysłowic.
Nikt nie spodziewał się, że po zakończeniu jednej z ważniejszych miejskich inwestycji do domu przyjdzie pismo z bardzo konkretną kwotą do zapłaty. Roman Bożek, który chciał skorzystać z usług firmy pracującej dla miasta mocno się zdziwił, gdy dowiedział się ile będzie go to kosztować. – Jak ja sobie wezmę koparkę prywatną. Choćby mi sto złotych wzięli za godzinę, w sumie niech kopie pięć godzin. To jest pięćset złotych! A co dalej? Dalej są kolejne domysły i wyliczenia. Bo tu wszyscy zastanawiają się skąd taki kosztorys i kto wymyślił ceny usług. – Właściciel działki nie wiedział dokładnie gdzie będzie przyłącze. Czy będzie na wprost czy dookoła. I to wynika z tego, że po wyliczeniu całości wykonania przyłącza ta kwota rośnie w momencie, gdy przyłącze zostało wykonane dalej – tłumaczy Agnieszka Szepel, rzecznik prasowy MPWiK w Mysłowicach.
I to chyba dowód na to, że urzędnicy zamiast planować przed planują dopiero po. Bo gdy inwestycja się zaczęła, nikt nie poinformował mieszkańców, że ceny za podłączenie mogą nie być preferencyjne. – Metr tej rury to 140 zł. Wcześniej chcieli 170zł, a gdy byliśmy w sklepie to 42 złote. To taka różnica? – pyta Sylwester Kowalski, mieszkaniec ulicy Pukowca w Mysłowicach.
Skąd dokładnie wzięły się te kwoty nikt nie był w stanie nam dziś powiedzieć. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że dla urzędników najważniejszy jest dopływ… również gotówki.