Wypadek na lotnisku w stolicy Zimbabwe był tylko inscenizacją
Dyrektor zarządu lotnictwa cywilnego Zimbabwe, David Chawota potwierdził to i agencji AFP, i agencji Reutera i dopiero brytyjskie ministerstwo obrony uzyskało swoimi kanałami informacje o ćwiczeniach.
Władze Zimbabwe posunęły się bardzo daleko w upozorowaniu wypadku: nad pasem startowym, z którego unosiły się kłęby czarnego dymu, krążyły wojskowe helikoptery, z miasta posłano na lotnisko kolumnę karetek pogotowia na sygnale, a przed budynkiem terminalu zgromadził się spory tłum aktorów w roli zdesperowanych krewnych.
Dopiero z dużą zwłoką, kiedy świat obiegły już relacje o panice na lotnisku w Harare, zwołano tam konferencje prasowa, na której ten sam David Chawota oznajmił, że były to jednak tylko ćwiczenia. Nie wiadomo jakim kanałem dowiedziało się o tym z wyprzedzeniem ministerstwo obrony w Londynie, mimo że prezydent Zimbabwe Robert Mugabe uważa Wielką Brytanię za swego największego wroga.