W Sosnowcu otwarto tor kartingowy

Mimo że to wyścigi, to jednak nie zawsze szybciej – znaczy lepiej. – Cierpliwość i precyzja. Tutaj trzeba być naprawdę szalenie regularnym, bo tak zauważyłem sam, że tutaj ten gaz jest dobrą rzeczą. Trzeba umieć gdzieś się wyłączyć, gdzieś potraktować to wszystko precyzyjnie – stwierdza Michał Bębenek, kierowca rajdowy. A precyzji w większości przypadków nie brakuje. Karty po bardzo wąskim torze mogą pędzić z prędkością dochodzącą nawet do sześćdziesięciu kilometrów na godzinę. Prędkością, która według kierowcy rajdowego Krzysztofa Hołowczyca może nauczyć najmłodszych zawodników pokory. – Jeżeli uderzymy w plastikową barierę, odbije nas, gdzieś się obrócimy i wtedy możemy poznać tak naprawdę co się dzieje z takim pojazdem. W samochodzie często obrócenie jest przy prędkościach 80/90 km/h, nie ma możliwości wybaczenia.
Błędów na torze nie wybaczają też przeciwnicy. Cały problem tkwi w tym, żeby zawodnicy klasą jazdy dostosowali się do klasy maszyn. – To są zdecydowanie kartingowe Mercedesy. Mają wszystkie systemy bezpieczeństwie jakie są aktualnie dostępne, są to najnowsze gokarty – podkreśla Wojciech Kowalczyk, współwłaściciel Race Clubu. Tak jak ten najnowocześniejszy w południowej Polsce tor, liczący prawie pół kilometra. I ta odległość metrów ma przybliżyć polski młody karting do Europy. – To wszystko jeszcze raczkuje, aczkolwiek zmierza w dobrym kierunku i jeśli powstanie jeszcze kilka takich obiektów, to będziemy w stanie rywalizować pod względem jakościowym z takimi krajami jak Francja czy Włochy – uważa Bartosz Kazior, współwłaściciel Race Klubu.
I mimo że 8-minutowa przejażdżka będzie kosztowała ponad dwadzieścia złotych, to zawodnicy przekonują, że warto – od czasu do czasu się wyrwać.