Nie będzie Festiwalu Reggeneracja w Czeladzi

Andrzej Dzienia o tym, że festiwalu nie będzie dowiedział się dopiero od nas. Wielu innych fanów reggae jeszcze w ogóle o tym nie wie. – W dniu tego festiwalu Reggeneracja to miasto odżywało. Tu można było widzieć od południa jak zbierają się fani tych zespołów. Zamiast zabawy – będzie dzień jak co dzień. Urzędnicy tłumaczą, że organizacja festiwalu byłaby stanowczo za droga. – Zespoły, które występują nie robią niestety tego za darmo, trzeba im płacić. Również te zespoły, które tu w tym wypadku najbardziej czują się poszkodowane, to też z roku na rok życzą sobie coraz większych honorariów – wyjaśnia Wojciech Maćkowski, UM w Czeladzi.
Czy faktycznie chodziło o pieniądze? Tu już muzycy mają wątpliwości. Półtora tygodnia przed imprezą otrzymali krótki komunikat – “Reggeneracji nie będzie”. – Festiwal powinien mieć kontynuację. Jeżeli chodzi o finanse, to można było to obejść, jest wiele zespołów, które zagrałyby na pewno z wielką przyjemnością – nie licząc po prostu pieniędzy – uważa Marcin “Cozer” Markiewicz, wokalista Konopians. Cichą decyzję urzędników, oprotestowali nie tylko muzycy i fani, ale też członkowie czeladzkich stowarzyszeń. Petycja już trafiła do urzędu miasta. – Niektórzy nawet sobie planowali wakacje, żeby po prostu być na tym festiwalu. Znaczy tu o nic nie chodzi, tylko o to, że po prostu się go likwiduje bez konsultacji. Nie mówi się “dlaczego” – oznajmia Tomasz Szotowski, społecznik z Czeladzi.
W Mysłowicach było zupełnie inaczej, gdyż Off Festival miał kilka miesięcy na przeprowadzkę. W odróżnieniu od Czeladzi decyzje nie zapadały po cichu. Mysłowiccy radni głośno mówili o tym, że pieniędzy nie ma i rezygnują z organizacji imprezy. Sprawa była jasna choć i tak wzbudziła wiele kontrowersji. – Jeżeli jest miasto, które ma swój festiwal i władze tego miasta decydują, żeby festiwal likwidować to jest bardzo niedobre – podkreśla Marcin Babko, dziennikarz muzyczny.
Jeszcze nie wiadomo czy Reggeneracja odchodzi z Czeladzi na zawsze. Na razie urzędnicze ciche “do widzenia” nie wróży regeneracji festiwalu.