Lelów miejscem pielgrzymek ortodoksyjnych Żydów

Przyciąga smakiem i aromatem trochę w cieniu pozostawiając to miejsce – grób cadyka Dawida Biedermana. Ten żydowski ohel, głównie do Lelowa przyciąga ich – chasydów z całego świata. – On jest dla nich jak dla nas Jan Paweł II – cadyk Dawid Biederman Lelower jest jego odpowiednikiem. Jest drugim w Polsce cadykiem – pierwszy jest w Leżajsku. Ten w Lelowie jest najwyżej notowany z tych wszystkich świętych ich żydowskich – mówi Jerzy Szydłowski, wójt gminy Lelów.
Zaginione miejsce pochówku cadyka odnaleziono 22 lata temu pod posadzką gminnego sklepu. Przez wszystkie te lata pielgrzymujący w to miejsce Żydzi modlili się w sklepowym zapleczu. Dopiero w tym roku miejsce zupełnie się zmieniło – sklep został wyburzony, ohel wyeksponowano, a całe miejsce przygotowano pod budowę kiedyś istniejącego tu kirkutu. – Czytałam wiele na temat cadyka, a że znalazłam czas, przyjechałam – mówi Ilza Rolnik, przyjechała z Zabrza.
Trwające od soboty święto czulimu i czulentu to próba ponownego połączenia rozdzielonych przez wojnę dwóch społeczności. Przed wojną w Lelowie Żydzi stanowili prawie połowę mieszkańców wsi. Zatem, aby te wysiłki nie poszły na marne, specjalnie z Izraela do Polski przyleciał rabin Simcha Krakowski. – Zarówno my Żydzi jak i mieszkańcy Lelowa chcemy dobrej współpracy. Dlatego specjalnie w nocy wsiedliśmy w samolot w Tel Awiwie i przylecieliśmy do Polski nad ranem, żeby przygotować nasze potrawy – mówi rabin Simcha Krakowski, Fundacja Chasydów Leżajsk – Polska.
Żydowski czulent był robiony od 5 rano. Polski ciulim – znacznie dłużej. – Przed dniami ciulimu nad Lelowem unosi się już zapach ciulimiu – mówi Ewa Molenda, organizatorka święta.
Który do Lelowa ściągnął nie tylko turystów. – Ludzie najczęściej kupują na pamiątkę Żyda. A co do tradycji żydowskiej to ona gdzieś tam w nas jednak siedzi – mówi Zdzisław Cempa, sprzedawca pamiątek.
Kiedyś tradycja tych ludzi była częścią kultury nie tylko Lelowa. Dziś dla wielu jest tylko turystyczną ciekawostką.