Bój o kładkę w miejscowości Mnich

Droga do szkoły powinna być bezpieczna, wiedzą o tym dzieci. Ale dorośli już niekoniecznie, bo to oni wytyczyli nową drogę do szkoły. Pełną niebezpieczeństw. Jakich? To dzieci miały okazje sprawdzić już podczas wakacji. – Chodziły między tymi wagonami, więc istniało zagrożenie, że mogło ich zmiażdżyć – mówi Michał Staroń.
Jednak droga przez tory w Mnichu, choć niebezpieczna, jest zdecydowanie najpopularniejsza. Bo najkrótsza, zajmuje niecałe 30 sekund. – Kiedy dziecko nagle pojawi się na torach, to nie ma szans, żeby wyhamować. Droga hamowania pociągu jest długa, dlatego grozi to śmiercią – ostrzega Radosław Machalica, maszynista.
W drodze do szkoły zamiast bezpośrednio przez tory można skorzystać z innej kładki. Tyle że tu pojawia się kolejny problem. – Każde dziecko powinno dostać maczetę żeby sobie wyrąbać drogę – stwierdza Radomił Pudełko. Gęste zarośla ciągną się przez 2km, dlatego wybór, przynajmniej dla dzieci jest prosty. – Gimnazjaliści wręcz oficjalnie powiedzieli żebyśmy sobie to wybili z głowy, bo oni i tak będą chodzili przez tory. A wtedy niewiele trzeba do nieszczęścia – dodaje Pudełko.
Zagrożenie pojawiło się 8 lipca, kiedy zamknięto kładkę. Jednocześnie otwarto długą batalię o jej remont. Mieszkańcy zmęczeni czekaniem na decyzje urzędników postanowili zacząć go sami. – Jeżeli gmina nie ma pieniędzy, a tym bardziej kolej, to uznaliśmy, że trzeba zakupić materiały i zrobić to. Ale okazuje się ze nie wolno – mówi Antoni Kopiec. Bo kładka to własność skarbu państwa, właścicielem gruntu jest PKP, a jej dzierżawcą gmina.
– Są elementy, które wymagają natychmiastowego wyremontowania w celu bezpiecznego użytkowania tej kładki i nie ukrywam, że jesteśmy cały czas w kontakcie z gminą. Staramy się ten problem rozwiązać – zapewnia Jolanta Michalska z Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP w Katowicach. Pytanie tylko: kiedy?
Gmina chce remontować, ale nie sama. A PKP remontu jednak nie planuje. Chce utrzymać gminną dzierżawę. Docelowo zamierza bezpłatne przekazać jej kładkę. – Obawiam się, że to się wiąże z daleko idącymi obciążeniami finansowymi, bo żeby teraz ją uruchomić, to wystarczy wykonać jakieś niezbędne i bieżące prace, jednak potem kładka i tak będzie wymagała kapitalnego remontu – przyznaje Elżbieta Dubiańska-Przemyk, wójt gminy Chybie.
Do czasu kiedy kładka będzie niczyja i nie znajdą się pieniądze na jej wyremontowanie, widok dzieci chodzących po torowisku nie będzie w miejscowości Mnich niczym nadzwyczajnym.