Osuwisko w Milówce ciągle aktywne

Zbocze góry Prusów w Milówce zaczęło się osuwać w piątek. Trzy dni wystarczyły, by ze znajdujących się tam budynków pozostały tylko ruiny. Dach nad głową straciło w sumie dziewięć osób.
– Po prostu wydaje się, że to się śni – mówi Danuta Niszwic, mieszkanka Milówki.
– Trzeba będzie to wszystko przeżyć i się pozbierać. A potem od nowa – stwierdza Adam Worek, mieszkaniec Milówki.
Jednak na pewno już nie w tym miejscu. W ziemi pojawią się coraz większe zapadliska. Budynki trzeszczą. – Drzewo pęka, drzewo się łamie. W każdej chwili te domy, które jeszcze stoją mogą się zawalić – informuje Marek Tetłak, Straż Pożarna w Żywcu.
– Zaskakuje skala i rozmiar osuwiska, gdyż jest to osuwisko bardzo duże. Potężne – twierdzi Marian Knapek, Nadleśnictwo Węgierska Górka.
Eksperci wyliczyli, że osuwające się wzgórze ma powierzchnię szesnastu hektarów. Zagrożona jest większość budynków w jego sąsiedztwie. Między innymi dom należący do śląskiego posła i reżysera Kazimierza Kutza. – To jest bardzo przykre, tam było bardzo pięknie. Tam mieszkali artyści ze Śląska. Tam obok mnie było takie pustkowie. Zobaczymy. Jestem przygotowany na najgorsze.
Już w latach czterdziestych ubiegłego wieku ten teren został zakwalifikowany jako osuwiskowy. Od tamtych czasów nie można było na nim budować.
– Drewniane budynki na takich osuwiskach mogą funkcjonować. Natomiast w momencie, kiedy one były rozbudowywane czy była zmieniania konstrukcja na konstrukcję już murowaną, pustakową, to staje się problemem na takim terenie – informuje Józef Bednarz, wójt gminy Milówka.
Najgorszy scenariusz może wydarzyć się na dole zbocza. Tony ziemi w każdej chwili mogą przyspieszyć i zabrać ze sobą wszystko to, co stanie im na drodze.
– Żyje tak w strachu, że się cała trzęsę. Tylko się bać, gdzie uciekać, jak uciec, kiedy uciec. Nie wiadomo kiedy to strzeli i pójdzie na nas wszystko. Bo pierwszy dzień to już człowiek był tak, że już na tamtym świecie, bo to osuwało się wszystko na nas – mówi Maria Palki, mieszkanka Milówki.
W Milówce zebrał się sztab kryzysowy, któremu przewodniczył wojewoda śląski. Ma się on postarać o taką samą pomoc na jaką mogli liczyć ludzie poszkodowani w tegorocznych powodziach.
– Będę rozmawiał z panem ministrem Millerem, jeżeli chodzi o uruchomienie pomocy z rezerwy budżetu państwa. Zarówno tej socjalnej -tej prostej na wikt i opierunek do 6 tysięcy, jak również na remont i odbudowę – zapowiada Zygmunt Łukaszczyk, wojewoda śląski.
Milion złotych – tyle na pewno pochłonie remont zasypanej drogi powiatowej.
Bardzo niebezpiecznie jest też po przeciwnej stronie już istniejącego osuwiska. – Jest takie zagrożenie, że z dwóch stron zwały ziemi zatarasują i drogę i potok i może powstać zbiornik wodny, który zaleje to, co jest po drugiej stronie – mówi Andrzej Zieliński, starosta żywiecki.
Ziemia ze zbocza góry Prusów, która zalega na drodze, odcięła od świata prawie dwadzieścia domów. Jedyne co pozostało mieszkańcom, to przejście przez góry. Dlatego jeśli do zimy nie uda się zbudować nowej drogi, kilkudziesięciu ludzi będzie zdanych tylko na siebie.