I Metropolitalna Noc Teatrów
Metropolitalna Noc Teatrów nie obyła się bez upiora, ale też operowego karaoke czy nauki breakdance. – Zaskoczenie na pewno jest, bo nikt się nie spodziewa, że za chwilę jakaś osoba będzie się kręcić na barkach, albo na głowie – mówi Michał Gandecki, który tańczył breakdance w Operze Śląskiej w Bytomiu. W głowie mogło się zakręcić tej nocy od teatralnych propozycji. W ślad za teatrami warszawskimi i krakowskimi poszły też te z naszego regionu. Dziewięć z nich kusiło widzów, podczas pierwszej Metropolitalnej Nocy Teatrów. – Przychodzimy, zwiedzamy, obserwujemy, dotykamy. Właśnie mamy taką możliwość porozmawiać z artystami – wyjaśnia Krystyna Jankowiak, Opera Śląska w Bytomiu.
Zobaczyć miejsca owiane tajemnicą i zadebiutować na scenie. W Teatrze Ateneum nocne atrakcje przyciągnęły dziesiątki młodych widzów. – Wszystko mi się podobało. Przedstawiałam wróbelki i Kopciuszka – mówi Kinga Woczawska, uczestniczka Nocy Teatrów w Teatrze Ateneum. Aktorzy teatru przyznają, że dzięki takim interaktywnym przedstawieniom niejeden z debiutujących artystów może połknąć bakcyla. – Jeżeli one biorą w tym udział, to jest to dla nich frajda i zabawa, że mogą się poruszać, mogą grać, animować, udawać – tłumaczy Marek Wit, Teatr Ateneum w Katowicach.
Jednak nocno-teatralne tournee nie przyciągnęło tylu widzów, ilu się spodziewano. W kilku miejscach atrakcje nie różniły się od tego, co na co dzień można można zobaczyć na regionalnych scenach. – To powinno pójść w tym kierunku, żeby zachęcić ludzi, czyli bezpłatnie, to nie jest jakiś wielki wydatek, a duża promocja dla teatru – uważa Jakub Janik, uczestnik Metropolitalnej Nocy Teatrów.
Nocne odkrywanie teatralnych zakamarków miało zapełnić pustawe sale. Jednak dla niejednego widza, wizyta w teatrze w jedną noc w roku okazała się zbyt kosztowna.