Drapieżne starcie – zwierzęta kontra rozwój Ujsoł

Na razie dzikie hale, wkrótce być może turystyczny raj. Ale aby tak się stało, powstać musi tu narciarski kompleks. Dziś maiła zapaść decyzja kończąca kilkuletnie starania o jego realizację.
– Przyszłość, inwestowanie, zainwestowanie w budowę infrastruktury narciarskiej na terenie gminy Ujsoły – to jest być albo nie być Ujsoł na dziś i na jutro – stwierdza Tadeusz Piętka, wójt Ujsoł.
Bo turystyka to jedyna szansa na spokojne życie dla mieszkających tu ludzi. W Ujsołach powstać miałyby trzy wyciągi. Nie wiadomo czy w ogóle powstaną. Pod górę władzom gminy robią bowiem ekolodzy. Już wyciągnęli cały arsenał argumentów.
– Inwestycje narciarskie jak najbardziej tak, ale nie w tym miejscu, nie w Ujsołach. Tu jest gawra niedźwiedzia z małymi. Inwestycje narciarskie w Ujsołach to tak naprawdę zagrożenie dla dużych drapieżników – informuje Radosław Ślusarczyk
Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.
Poza niedźwiedziami także dla wilków i rysiów. Inwestycje mogą drastycznie zmniejszyć ich populacje, dlatego ekologów popiera też Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
– To jest teren chroniony, w związku z tym, żeby na tym terenie budować taki obiekt, może to być zrobione tylko w jednym momencie, kiedy jest nadrzędny interes publiczny – mówi Monika Jakubiak.
To jest interes publiczny – przynajmniej zdaniem mieszkańców. Według nich turystyczne walory przekuć trzeba w ekonomiczny sukces.
– Las się kończy. Lasu i tak nie będzie i tak, a tak wyciągi by chociaż były.
– Jak się jedzie do Zakopanego to już całkiem inaczej. A tu? Tu tylko ekolodzy i nic nie możemy zrobić.
O tym jednak czy dobro gminy ważniejsze jest od dobra zwierząt zdecyduje wojewoda. Ostateczna decyzja dziś nie zapadła. Wojewoda dał sobie jeszcze kilkanaście dni na przemyślenia.
– Musimy pamiętać, że sprawa jest bardzo złożona, gdyż dotyczy oceny zgodności z prawem w zakresie obszarów, które reglamentują przepisy unii europejskiej – informuje Igor Śmietański, Wydział Infrastruktury Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego.
I właśnie na najwyższym szczeblu sprawa znaleźć może swój finał. W razie niepowodzenia ekolodzy już zapowiedzieli skargę do komisji europejskiej.