Mieszkańcy siemianowickiego Bańgowa chcą zamknięcia składowiska śmieci

Składowisko śmieci, to szczególne miejsce pracy – dochód niewielki – wielkie za to koszty jego uzyskania. – Coś znaleźć, coś sprzedać, bo tak w ogóle bym tam nie wchodził, jakbym miał inna pracę, to dziesięć lat mniej życia – mówi śmieciarz. Skracać ma go niewidoczny, a jednak dobrze wyczuwalny zapach. Zapach, który towarzyszy wszystkim w siemianowickiej dzielnicy Bańgow. – Nieciekawy, niemiły, nieprzyjemny i duszący czasami – oznajmia Aldona Sarna-Kopicera, mieszkanka Siemianowic.
Często jednak opuszcza aleję spacerową i dociera do mieszkańców. Otwarte okno, to luksus, na który nieczęsto mogą sobie tu pozwolić. Odoru rozkładających się śmieci nie są w stanie niczym zwalczyć. – Cały smród wchodzi do mieszkania. Nawet na podwórku nie posiedzi się i nie można pospacerować – wyznaje Włodzimierz Walenczak, mieszkaniec Siemianowic. Na spacer, z dodatkowym wyposażeniem, postanowili się wybrać przed siemianowicki urząd miasta. Głośno urzędującemu tu prezydentowi i jego współpracownikom powiedzieli dość. – My jako mieszkańcy Bańgowa będziemy robić wszystko, żeby zamknąć to wysypisko. To jest na razie pierwszy protest, ale nie wykluczamy kolejnych – deklaruje Magdalena Blacha, mieszkanka Siemianowic.
Sprzeciw mieszkańców sąsiadujących ze składowiskiem osiedli trwa od lat. Według nich firma Landeco nie zajmuje się przywożonymi tu odpadami tak jak powinna. I to właśnie powinno stać u podstaw decyzji zamykającej na zawsze ten biznes. – Każde rozwiązanie będzie możliwe, ale dopiero po 2013 roku, bo tak obowiązuje umowa. Jej zerwanie to wielomilionowe straty dla miasta – wyjaśnia Michał Tabaka, Urząd Miasta w Siemianowicach Śląskich.
Pikieta w dużej części została zorganizowana przez politycznych oponentów obecnego prezydenta. Bo kiedy, jak nie teraz właśnie opłaca się skorzystać z uciążliwego smrodu. – Szumne otwarcie było. Pamiętam, bo byłem bodajże w 1993 lub 94 roku. Tam miało być cudownie. Wszystko ekologiczne, nic nie miało śmierdzieć. Place zabaw – wspomina Julian Spławski, mieszkaniec Siemianowic. Nie placem, a polem do popisu stało się teraz składowisko.