Próbuje odzyskać syna, którego ojciec wywiózł do Holandii

Śledztwo na własną rękę przyniosło pierwsze efekty. Dziś Barbara Błaszak już wie kto stoi za uprowadzeniem jej dziecka z kraju. – Mówił, że ma w Polsce przekupionych ludzi, w tym byłego policjanta we Wrocławiu, który za grosze wyciąga dla niego informacje – mówi matka uprowadzonego chłopca.
Sprawa, która miała rozstrzygnąć z kim powinien być Jean Paul toczyła się w gliwickim sądzie. Na kilka dni przed rozprawą chłopiec został porwany, gdy szedł z dziadkiem do przedszkola. – Był rzucany jak worek. Jeden z nich wziął go i rzucił w powietrze, drugi go złapał i do samochodu. W samochodzie przerzucili go na tylne siedzenie – opisuje zdarzenie Jan Błaszczak, dziadek chłopca.
W porwaniu oprócz ojca brało udział wynajętych dwóch mężczyzn. Ich twarze doskonale zapamiętała pani Urszula Cyron, która była świadkiem porwania. – Starszego pana szturchnął i kopnął tak, że się przewrócił i uderzył mnie w rękę. Natychmiast odjechali i tyle żeśmy ich widzieli. To było wszystko – wspomina.
Mimo szybkiej reakcji policji, porywaczom udało się wywieźć dziecko do Holandii. Matka chłopca o pomoc poprosiła detektywa. Po kilku dniach udało się dotrzeć do mężczyzny, który stoi za wywiezieniem dziecka z Polski. – Gdyby on był osobą, która działa legalnie. On w ogóle nie miał prawa się spotykać z panią Błaszak się spotykać. On powinien ją poinformować, że jest osobą, która wywiozła dziecko z Polski i nie ma o czym rozmawiać – stwierdza Arkadiusz Andała, prywatny detektyw.
Odzyskiwanie dzieci to jego specjalność. Chwali się tym nawet na portalach społecznościowych. To wpis dzień po porwaniu Jean Paula: “Wróciłem właśnie “skądś” razem z porwanym holenderskim dzieckiem. Holenderski rodzic jest w siódmym niebie. To 22. dziecko, które “znalazłem” i zwróciłem holenderskiemu rodzicowi.”
Detektywowi udało się do niego dotrzeć. Doszło też do spotkania matki z mężczyzną. Za 50 tys. euro zaproponował, że może dziecko przywieźć z powrotem do kraju. Całe spotkanie z mężczyzną w Holandii zostało nagrane na dyktafonie. Jest również korespondencja mailowa. Mimo to holenderska policja wysłuchać pani Barbary nie zamierzała. – Matka została zatrzymana, mimo że pojechała po dziecko z wyrokiem w ręku. Trzy dni przesiedziała w areszcie – mówi Andała. Matce nie udzielono też żadnej informacji o tym, gdzie znajduje się jej dziecko, ani w jakim jest stanie.
Takie podejście do sprawy dziwi mecenas Justynę Król-Murę. Tym bardziej, że obowiązuje wyrok sądu holenderskiego z 20 maja tego roku. – Powierza opiekę nad dzieckiem pani Błaszak. Natomiast miejscem zamieszkania dziecka, według sądu holenderskiego, jest miejsce zamieszkania matki. Pani Błaszak wtedy, o czym wie sąd holenderski, była już w Polsce – wyjaśnia.
O sprawie poinformowana została już ambasada w Hadze. Zająć ma się nią także Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Swoje śledztwo prowadzi też od dziś prokuratura okręgowa w Gliwicach.