Młodzi hokeiści rywalizowali w Tychach

Walczą jak na prawdziwych twardzieli przystało. Poza taflą walczą również ich rodzice. Bo gdyby nie oni, Tyskich Lwów na hokejowej mapie Polski po prostu by nie było. – Kochamy nasze dzieci i chcemy, żeby się rozwijały. Mamy z tego też fajną zabawę. Cieszymy się, że możemy z nimi jeździć po całej Polsce, teraz na przykład jedziemy do Gdańska na turniej – mówi Mariusz Kostyła, ojciec jednego z zawodników Tyskich Lwów.
Na lodzie Tyskie Lwy są drapieżne i przede wszystkim skuteczne. Jedenastolatkowie w swojej grupie wiekowej są liderem wyprzedzając rywali aż o dwadzieścia jeden punktów. – Można strzelać dużo bramek, dlatego są większe wyniki niż w piłce nożnej – mówi Maciej Kostyła, zawodnik Tyskich Lwów MOSM Tychy.
Jednak w tej dyscyplinie sportu wysokie wyniki idą w parze z wysokimi cenami. Hokejowy ekwipunek kosztuje ponad tysiąc złotych. Za wszystko płacą rodzice. – Tej najmłodszej grupie wiekowej trzeba pomóc przyjść do szatni, ubrać się, zawiązać łyżwy a czasami też przytulić, bo porażka gorzko smakuje – przyznaje Krzysztof Królik, ojciec jednego z zawodników Tyskich Lwów.
Gorycz porażki już nie raz przełknąć musiał Bartłomiej Neupauer. Przygodę ze sportem rozpoczął w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Wysiłek się opłacił. Wychowanek, a obecnie zawodnik Podhala Nowy Targ otrzymał powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata drugiej dywizji. – Myślę, że najtrudniejsze jest zacięcie, bo na początku dla takiego młodego chłopaka najważniejsze jest, by dobrze nauczyć się jeździć na łyżwach, walczyć o każdy centymetr lodowiska. Na pewno wszystko przyjdzie z czasem, trzeba tylko chcieć i mieć ambicję – podkreśla Neupauer.
Niestety samą ambicją braków w umiejętnościach nadrobić się nie da. Przez wiele lat za europejski wzór szkolenia młodzieży uchodzili Czesi, ale i u nich zaczynają pojawiać się problemy. – U nas również brakuje dzieci grających w hokeja, z roku na rok ich ubywa, a co za tym idzie, brakuje talentów – przyznaje Miloš Holaň, trener HC Vitkovice.
Talentów ciągle brakuje również w Polsce. Jednak sukces Mariusza Czerkawskiego, który w najlepszej lidze świata spędził trzynaście lat, pokazał, że Polak też potrafi. – Jak coś robię, to chcę to robić jak najlepiej, a żeby to robić niezbędne są niesamowite wyrzeczenia i codzienna harówka – stwierdza hokeista. Ale taka harówka nawet w ekstraligowym wydaniu nie zawsze przynosi korzyści. – Drużyn ligowych jest bardzo mało, miejsc w nich jest jeszcze mniej, w związku z czym praktycznie wszytko idzie w stronę amatorstwa – mówi Jacek Sroka z “Polski Dziennika Zachodniego”.
Mimo to pasja młodych zawodników daje jednak nadzieję, że polski hokej nie pozostanie na lodzie.