Sąd nad Ruchem Autonomii Śląska?

Żółto-niebieskie barwy znów na językach. Tym razem Ruch Autonomii Śląska ostro zaatakowało stowarzyszenie Unum Principium z Bydgoszczy. 20 stycznia do sądu rejestrowego trafić ma wniosek o delegalizację RAŚ. – To jest kolejny podmiot z zewnątrz, który nie rozumie specyfiki tego regionu, a usiłuje majstrować przy tej śląskiej materii – uważa Jerzy Gorzelik, lider Ruchu Autonomii Śląska i ani wniosku, ani stowarzyszenia Unum Principium nie traktuje poważnie. Tak jak ich zarzutów, których we wniosku ma być cała lista. – RAŚ naszym zdaniem otworzył swoistą puszkę Pandory, która już teraz powoduje powstawanie ostrych napięć społecznych – tłumaczy Krzysztof Zagozda, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Unum Principum.
Stowarzyszenie zarzuca RAS-iowi między innymi przywoływanie wartości nazistowskich. – Nie wiem, czy ktoś ze stowarzyszenia Unum Principium ma ambicje wodzowskie, ale dwa pierwsze człony tego hasła, a więc jedno państwo, jeden naród najwyraźniej członkowie sobie przyswoili – odpowiada Gorzelik.
To nie pierwszy atak na autonomię. Nie tak dawno głośna była wypowiedź Grzegorza Napieralskiego, który Ruch Autonomii Śląska nazwał ruchem niebezpiecznym. Zdaniem medioznawcy dr Bohdana Dzieciuchowicza wynika to z niewiedzy. Dlatego istotnym zadaniem RAS-iu powinno być teraz przekonanie elit warszawskich o tym, że autonomia dla Śląska nie znaczy wcale odłączenie Śląska od Polski. – Wydaje mi się, że w potocznej świadomości mieszkańców tych lepiej zorientowanych w polityce także i na Śląsku, ale przede wszystkim w Polsce, ten ruch może się kojarzyć z separatyzmem – stwierdza specjalista ds. marketingu politycznego.
O tym, że tak nie jest RAŚ głośno przekonuje już jednak od kilku lat, a za wzór autonomii w państwie obrał model hiszpański. – Niewątpliwie bliski jest nam przykład Katalonii. Uważam nawet, że Polska jest takim terenem, gdzie ten model hiszpański sprawdził by się lepiej niż w Hiszpanii – twierdzi lider Autonomistów.
Tego samego zdania jest dr Małgorzata Myśliwiec, dla której autonomiczna Katalonia była tematem pracy magisterskiej. Jak tłumaczy autonomia regionu to przede wszystkim szansa na jego rozwój. – Fundusze, którymi dysponuje Katalonia są osiemdziesiąt razy większe niż te, którymi dysponuje sejmik województwa śląskiego i myślę, że to pokazuje skalę różnicy pomiędzy państwem unitarnym scentralizowanym a państwem regionalnym – tłumaczy.
Michał Śnit w Barcelonie studiował prawo przez kilka lat. Jak mówi, odrębność Katalończyków widać na każdym kroku. Flagi, oklejone samochody, nazwy ulic, a nawet język. – Jak poznasz Katalończyka, to on jest z tego dumny, że jest Katalończykiem i zawsze będzie podkreślał, że nie jest Hiszpanem – mówi. Dziś nie miałby nic przeciwko temu, by tak samo dumny czuć mógł się ten, kto urodził się na Śląsku. – Już to mieliśmy i to funkcjonowało, po drugie wielu moich znajomych utożsamia się ze Śląskiem i czuje się Ślązakami mimo tego, że ich rodzice niekoniecznie pochodzą ze Śląska, ale oni się tutaj urodzili i chcą, żeby to zostało jakoś naznaczone – podkreśla Śnit.
RAŚ na to, by Śląsk poszedł drogą Katalonii daje sobie dziesięć lat. Chyba że sąd, do którego trafi pozew stowarzyszenia Unum Principium, zdelegalizuje ich plan.