Kraj

Pilot niewinny katastrofy śmigłowca z premierem Leszkiem Millerem

Prokuratorzy chcieli uchylenia wyroku uniewinniającego i zwrotu sprawy do Sądu Okręgowego w Warszawie. Twierdzili, że Marek Miłosz jako dowódca załogi w dniu lotu nie zapoznał się z aktualną pogodą i możliwością wystąpienia oblodzenia. Podpułkownik Miłosz i jego obrońca podkreślali na ostatniej rozprawie 4 stycznia, że w dniu katastrofy załoga nie miała informacji o nietypowej pogodzie – wzroście temperatury wraz z wysokością oraz o tym, że instalacja przeciwoblodzeniowa nie działała.

W toczącym się sześć lat procesie prokuratura oskarżyła pilota Marka Miłosza o umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy i nieumyślne spowodowanie wypadku. Miał on nie włączyć ręcznego trybu instalacji przeciwoblodzeniowej, choć na trasie przelotu występowała temperatura poniżej plus 5 stopni Celsjusza. W takich warunkach instrukcja zaleca przejście z trybu automatycznego na ręczny.

Śmigłowiec rządowy Mi-8 z 36. specjalnego pułku lotnictwa transportowego rozbił się w Lesie Chojnowskim pod Piasecznem 4 grudnia 2003 roku. W wypadku ówczesny premier Leszek Miller doznał złamania dwóch kręgów piersiowych. Obrażenia odniosło też kilkunastu innych pasażerów, w tym ówczesna sekretarz stanu w kancelarii premiera Aleksandra Jakubowska. Łącznie 12 osób przeszło długotrwale leczenie.

Zeznający tym w procesie technik pokładowy powiedział przed sądem, że podczas całego lotu nie było konieczności włączania trybu antyoblodzeniowego silników. Z kolei według oskarżonego ekspertyza powołanej wtedy komisji lotniczej oznaczała, że do wypadku mogło dojść z winy urządzeń oraz niedostatecznej wiedzy naukowców na temat tego, jak i kiedy powstaje oblodzenie silników.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Sąd ustalił, że załoga sprawdzała temperaturę, a jej odczyty nie rodziły konieczności włączania instalacji przeciwoblodzeniowej. Uznał też, że podpułkownik Marek Miłosz miał prawo nie wiedzieć o niekorzystnych warunkach. Informowała o tym cywilna prognoza meteo, ale oskarżony nie miał do niej dostępu, bo korzystał z wojskowej, która nie ostrzegała przed możliwością oblodzenia. Sąd zauważył też, że w wyniku manewru Marka Miłosza udało się przekierować maszynę z terenu zabudowanego na las.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button