Film sensacyjny produkcji zagłębiowsko- śląskiej

– W filmie użyliśmy zdolności, które szlifujemy i szkolimy regularnie. Dlatego nie było problemów z ćwiczeniem scen. Planowaniem tego co będziemy robić – oznajmia Mikołaj pseud. Święty, Grupa Rekonstrukcyjna SPAP w Katowicach. Jednak po raz pierwszy w takiej scenerii. Zwykle ćwiczą w opuszczonych budynkach, z dala od ludzi, bo nietrudno ich pomylić z profesjonalnym oddziałem antyterrorystycznym. – Zdarzały się interwencje patroli, które przyjeżdżały zobaczyć co się dzieje. – wspomina Kuco, Grupa Rekonstrukcyjna SPAP w Katowicach.
To podobno nierzadko się zdarza, ale zawsze kończy się łagodnie. Teraz mogli zaprezentować większość swoich umiejętności. Na początku miał to być zwykły film promujący grupę rekonstrukcyjną. Dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak to się stało, że z reklamy powstał film sensacyjny. Zdjęcia trwały trzy dni a jedynym człowiekiem, który na planie nie zgłodniał – i to tylko z powodu dubli – był Pan Tomek. – Chyba w przerwie między jednymi a drugimi zdjęciami weszliśmy do knajpy zjeść sobie coś ciepłego. Bardziej rozgrzać się. Adrenalina u wszystkich, że jedzenie nie było aż tak wymagane – mówi Patryk Chmielewski, aktor.
Akcja dzieje się w Zagłębiu i na Śląsku. Oddziały SPAP próbują udaremnić próbę zamachu bombowego w najwyższym budynku w południowej Polsce. Będzie wszystko co w filmie sensacyjnym być powinno: strzelaniny, wybuchy i pościgi. – Nie staraliśmy się pokazać jakiejś wielkiej fabuły i robić z tego jakąś mega wielką produkcję. Bardziej chodziło nam o możliwość sprawdzenia się nas jako filmowców, jako grupy, która pracuje pierwszy raz z tak dużą liczbą ludzi – wyjaśnia Jakub Szefliński, Cameleon Studio, reżyser.
W sumie ekipa 25-osobowa. Ale zmieścić ich wszystkich w M3 to z pewnością nie lada wyzwanie. – Plan cały czas w ruchu. Ludzie się zmieniają. Musieliśmy panować nad wieloma elementami. Często zawodziły nasze rekwizyty – opowiada Robert Kańtoch, Cameleon Studio, reżyser. Czasem nie wybuchła bomba, albo nie wystrzelił pocisk. – Wszystko wyglądało trochę inaczej niż można zobaczyć z perspektywy widza. To znaczy powtarzanie niektórych ujęć, powtarzanie ich dziesiątki razy było dosyć męczące – wyznaje Kuco, Grupa Rekonstrukcyjna SPAP w Katowicach.
Z pewnością jednak film wcale nie wygląda na “wymęczony”, a dzięki tej sensacji grupa rekonstrukcyjna może też stać się nie lada sensacją.