Zatrzęsło się w Bieruniu, Chełmku i Jaworznie; 3,1 w skali Richtera [aktualizacja]

Każde takie tąpniecie Bożena Bartosz od kilku miesięcy skrupulatnie notuje. W notesie zapisane są godziny i dni. Czasami musi sięgać po długopis nawet kilka razy dziennie. – Naprawdę jest wielki strach, bo co będzie, gdy się to zawali. Czy poleci człowiek z całą wersalką, czy z całym sufitem, czy dach mu spadnie na głowę? To jest okropny lęk – wyznaje.
Ten lęk odczuwają wszyscy, którzy mieszkają w okolicy kopalni “Piast” w Bieruniu. Dlatego Bożena Bartosz od kilku dni prosi mieszkańców o wspólną interwencję. Postanowiła zebrać podpisy wszystkich i w ten sposób dać do zrozumienia dyrekcji kopalni, że problem jest naprawdę ogromny. – Niby się wie, że będzie trzęsienie, ale nigdy nie wiadomo, w którym momencie. I czym wyżej tym bardziej słychać. W piwnicy najmniej. Najbardziej w domu – mówi Teresa Janosz.
Dokładnie rok temu wstrząs był znacznie silniejszy, miał siłę czterech stopni w skali Richtera. Wtedy uszkodzonych zostało prawie tysiąc budynków. Wtedy burmistrz sąsiedniego Chełmka zażądał zaprzestania wydobycia na niebezpiecznej ścianie. – Mogłem zrobić tylko jedno, wystąpić do “koncernu” z prośbą o zablokowanie funkcjonowania tej ściany aż do wyjaśnienia przyczyn tego silnego wstrząsu i podjęcia stosownych badań, które potwierdzą źródło, a w perspektywie czasu wyeliminuje to zagrożenie, które w tej chwili istnieje – mówił wówczas Andrzej Saternus, burmistrz Chełmka
Pół roku później o zagrożeniu wszyscy zapomnieli. Bieruń zalała woda. Ewakuowano prawie dwa tysiące mieszkańców. Jednak woda pojawiła się tu podobno dlatego, że w ciągu kilku lat z powodu wydobycia, cały teren obniżył się o kilka metrów. – Najbardziej boimy się tego, że oni nas tak nisko opuszczą, że znowu woda nas zaleje. W pewnym momencie się okaże, że kopalnia zaprzestanie eksploatacji, a my zostaniemy mieszkać w stawie – stwierdza Henryk Saternus, mieszkaniec Bierunia.
Być może dlatego powoli zaczynają się stąd wyprowadzać ludzie. Jako pierwsza sąsiadka Henryka Morkisza. – Będziemy interweniować do kopalni i Kompanii Węglowej, czy można temu zapobiec. Bo nie zatrzymamy wydobycia, ale żeby te tąpnięcia były w jakiś sposób mniejsze – zapowiada.
Przedstawiciele Kompanii Węglowej, do której należy bieruńska kopalnia, zapewniają, że pokryją koszty usuwania szkód. – Wiem, że nie została naruszone konstrukcje budynków, są to pęknięcia, ale oczywiście o szczegółach będę mógł powiedzieć wtedy, gdy ekipy z działów szkód górniczych kopalni “Piast” wszystko sprawdzą i ocenią – informuje Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompani Węglowej. Ocenili też w ubiegłym roku. Wtedy Wyższy Urząd Górniczy zalecił zmniejszenie wydobycia w zagrożonym tąpaniami rejonie.