Australia: Trwa szacowanie strat po przejściu cyklonu

Kilka małych miejscowości jest bardzo poważnie zniszczonych. Według władz, uszkodzonych jest 90 procent budynków. Zdjęcia ukazują zawalone domy, zerwane dachy, wybite szyby, zwalone drzewa i zniszczone sieci energetyczne. Pojawiły się powodzie. Większe miasta jednak ocalały. Na razie brak doniesień o ofiarach śmiertelnych, choć eksperci podkreślają, że do niektórych miejscowości na razie nie udało się dotrzeć. „Najgorsze było to, że była noc i nie mieliśmy prądu. Huk był taki, jakby obok zawisł helikopter, albo przejeżdżał pociąg towarowy” – mówiła mieszkanka miejscowości Ravenshoe.
Yasi był jednym z najpotężniejszych cyklonów w historii Australii. Wiatry osiągały prędkość 290 kilometrów na godzinę. Władze obawiały się, że żywioł może spowodować ofiary, spodziewano się też wielu rannych, których prawdopodobnie nie było. Premier stanu Queensland Anna Bligh mówi, że odetchnęła z ulgą.