Region

Zuchwała kradzież wozu strażackiego we wsi Lubieszów

Ochotnicza Straż Pożarna w Lubieszowie może mieć teraz duży problem z gaszeniem pożarów. Powód? Z remizy właśnie zniknął wóz strażacki. – Rano zobaczyłem, że garaż jest otwarty i pierwsze moje skojarzenie było takie, że druhowie pojechali na akcję i pewnie za chwilę się odezwą, żeby poinformować dokąd wyjechali. No i po jakimś czasie był telefon, ale z pytaniem, gdzie jest samochód – mówi Michał Klimek, prezes OSP w Lubieszowie.

Chwilę potem był kolejny telefon i wszystko stało się jasne. Wozem jak do pożaru wyjechali nie druhowie a złodzieje. Najpierw wywiercili otwór w alarmie, po czym zapiankowali go w całości. Później wyważyli drzwi i weszli do środka. Ich celem stał się bojowy wóz strażacki Ford Transit z 2007 roku.

Świadków zdarzenia nie ma. Nie ma też, jak na razie, pomysłu na to, gdzie teraz może być wóz. – Zostały przeprowadzone oględziny miejsca zdarzenia i na tej podstawie przyjęto różnorakie wersje, które na dzień dzisiejszy są sprawdzane – informuje asp. Magdalena Pławek z Komendy Powiatowej Policji w Kędzierzynie-Koźlu.

Po wozie zostały jedynie zdjęcia i wspomnienia. Tak jak i po sprzęcie gaśniczym, który razem z nim wyparował. Strażakom ochotnikom zostały gumowce, mundury, hełmy no i wiadra. – Zobaczymy co będzie dalej. Na szczęście straży w okolicy jest więcej. Na razie będziemy będziemy tylko jeździć i oglądać co się dzieje – mówi Karol Gediga z OSP w Lubieszowie.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

W zuchwałą kradzież nie może uwierzyć Bernadetta Poplucz, sołtys Lubieszowa. Tym bardziej, że do tej pory jak coś ginęło we wsi to najwyżej kilka litrów paliwa. – To chyba jakiś żart. Bo któż by wpadł na taki pomysł, żeby ukraść wóz strażacki, który chroni naszego mienia i dzięki któremu czujemy się bezpiecznie. A tutaj coś takiego. Któż by pomyślał – stwierdza.

Strata tym bardziej dotkliwa, że strażą żyła tu cała wieś. Ochotnikami są nie tylko mężczyźni. Służą tu także dzieci i kobiety. Jak mówią, na zawodach strażackich to właśnie jednostka z Lubieszowa ma najliczniejszą drużynę. – W sumie to tutaj są całe rodziny strażackie. Są też organizowane festyny strażackie dla dzieci, dlatego to jest naprawdę wielka strata. A jak coś było do zrobienia przy straży, to my zawsze byliśmy chętni, nawet nie trzeba było dwa razy prosić – przyznają Irena Ejlers i Bożena Klimek, mieszkanki Lubieszowa.

Jednak teraz mieszkańcy wsi sami proszą o pomoc. I choć kradzież wozu strażackiego dla jednych może wydawać się śmieszna, dla nich to zamach na tradycję. Bo bez niego o podtrzymanie prawie dziewięćdziesięcioletniej tradycji może być w Lubieszowie niezwykle trudno.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button