Różne oblicza wirtualnej miłości

Miłość nawet ta wirtualna ma swoją cenę. Niewolnicze oddanie bez wychodzenia z domu za jedyne dziesięć złotych. Oferta kusząca. Ubiór skromny – treść ogłoszenia znacznie bogatsza. Jakość wykonywanych usług na portalach społecznościowych musi mieć swoją cenę. – Jedna z koleżanek podejrzewam studentek oferuje swoje usługi, które mają polegać na tym, że będzie ona twoją żoną, bądź dziewczyną – mówi Jadwiga Kadłuczka.
Dziewczyną tylko w wirtualnym świecie. Takie propozycje pojawiają się również w innych zakątkach świata. Hinduscy kawalerowie mogą po przez specjalny serwis internetowy, ćwiczyć rozmowy z przyszłą żoną. Do wyboru gospodyni domowa, maniaczka zakupów czy ambitna bankierka. Prawdziwą żonę licytować można za to na portalach aukcyjnych. Pewien użytkownik podczas obiadu stwierdził, że “zupa była za słona” dlatego swoją wybrankę dla żartu postanowił sprzedać na… allegro. Gdzie indziej żartów już nie ma, bo Rafał Augusiewicz całkiem serio postanowił sprzedać samego siebie. Cena była kusząca, dlatego chętnych nie brakowało. – Ta akcja pomogła w promowaniu mojej osoby. Były takie momenty, że jak byłem na uczelni i słyszałem jakieś szepty: patrz to ten z allegro. Wiesz za ile on już stoi? Za 53zł. Dało mi to dużą rozpoznawalność, bo to było 65000 wyświetleń mojej osoby.
I jedna zwyciężczyni licytacji, z którą Rafał Augusiewicz pojawił się na studniówce. Tak wirtualny świat spotyka się z tym realnym, bo jak mówią, dobór w pary jest tu pod specjalną kontrolą. – To co my chcemy zaoferować naszemu klientowi – gwarancję realnych spotkań z osobami, które spełniają z detalami oczekiwania osoby, która się u nas zarejestruje – tłumaczy Paweł Niemiec, centrum zapoznawcze “Duet”. Wykorzystanie internetu zdaniem psychologa Mariusza Pyrlaka prowadzone jest zgodnie z zasadami współczesnego rynku. – Jest podaż jest popyt, więc Ci, którzy się ogłaszają wiedzą, że ktoś to od nich kupi. Ci ludzie kupują te usługi, ponieważ nacisk społeczny jest na to, a dzięki portalom społecznym stajemy się bardziej widoczni. Widoczni jednak często tylko w wirtualnym świecie.