Władze Mysłowic zapowiadają nowe porządki w mieście

Nie do końca przejrzyste – to główny zarzut nowego prezydenta Mysłowic po dokładnym przyjrzeniu się finansom miasta. – To są sprawy, o których do końca nie wiedziałem, czy nawet nie miałem pojęcia w jakich wysokościach to się będzie kształtowało – stwierdza Edward Lasok, prezydent Mysłowic. Największe zastrzeżenia obecna władza ma do pracy zatrudnionych w Miejskim Zarządzie Gospodarki Komunalnej. Nawet przez cztery lata zarządzający budynkami w Mysłowicach mieli nie ściągać należnych miastu pieniędzy. Dług urósł do prawie 26 milionów złotych. Głównie dlatego, że choć pracownicy MZGK wiedzieli kto nie płaci, nie próbowali egzekwować długów. – Prezydent umarzał i dyrektor. Rozkłada się to tak mniej więcej, że prezydent około 1,6 mln. Dyrektor ze swojej strony miał takie uprawnienia, około 178 tysięcy złotych – mówi Jerzy Biliński, p.o. dyrektora MZGK Mysłowice.
Ani byłemu już dyrektorowi przedsiębiorstwa, ani tym bardziej byłemu prezydentowi Grzegorzowi Osyrze nikt tu nie chciał się sprzeciwiać. A dług rósł. Dlatego za fatalny stan miasta i jego budżetu obwinia się dziś zwłaszcza starą władzę. Stara natomiast zarzuca nowej szukanie zbyt prostych rozwiązań – jej atakowanie. – To jest ciężka praca i przede wszystkim trzeba mieć pomysł. Ja widzę, że tego pomysłu nie ma i robienie konferencji i zwalanie na kogoś, to pewnie przez jakiś czas będzie działać – ripostuje Grzegorz Osyra, były prezydent Mysłowic. Gorąco na korytarzach mysłowickiego magistratu dopiero się zrobi. Bo chłodna kalkulacja prezydenckich urzędników nie pozostawia złudzeń. Przy ponad 50 milionowej dziurze budżetowej utrzymanie armii urzędników jest po prostu niemożliwe. – Jeżeli nie będzie opłacalne utrzymywanie danej jednostki, to oczywiście będzie ona musiała zostać zlikwidowana. Natomiast sam urząd miasta również musi przejść reorganizację – informuje Wojciech Król, rzecznik prasowy UM w Mysłowicach.
Prace stracić może nawet 230 z 700 zatrudnionych. I choć czyszczenie w Mysłowicach na pewno jest wskazane, to radni do prezydenckich planów podchodzą z rezerwą. – To nie przynosi nic dobrego. W przyszłości i tak tych ludzi na nowo będzie trzeba przyjmować ze względu na to, że gmina ma bardzo dużo zadań, które zleca im państwo i niestety tych ludzi brakuje – uważa Dariusz Wójtowicz, radny Mysłowic.
– Ja na pewno się nie podpiszę obiema rękami, ponieważ czekam na konkrety i fakty, o których mówimy już od 2 miesięcy, jak prezydent został zaprzysiężony. Dziś mamy 2 miesiące i jak na razie to tak troszeczkę za powoli idzie moim zdaniem – dodaje Bernard Pastuszka, radny Mysłowic.
Edward Lasok zapowiada, że sprawdzania przeszłości mysłowickiego urzędu jeszcze nie koniec. Również decyzji podjętych przez tego, którego stał się następcą. – Myślę, że prokuratura też sama sobie nie zdaje sprawy z tego, ile jest tutaj do zrobienia. Jest to temat nie tylko wypadku, który jest takim symptomem sprawowania władzy przez poprzedniego prezydenta – oznajmia Grażyna Haska, wydawca gazety “Co tydzień” w Mysłowicach.
Zderzeń z przeszłością na pewno tu nie unikną. Tak jak przejęcia ciężaru wszystkich, nawet własnych decyzji.