Egzaminator – zawód podwyższonego ryzyka?

Beztroska podróż z głową w chmurach, a chwilę potem, błogostan za kółkiem zamienia się w koszmar. Dlatego egzaminatorzy w ośrodkach ruchu drogowego muszą być bezwzględni i czujni – jak Tomy Lee Jones w “Ściganym”. Sami jednak uciec od niektórych wspomnień nie mogą. – Mimo że to było już cztery lata temu, za każdym razem jak wjeżdżam na skrzyżowanie to o tym myślę i rozglądam się uważnie. Zresztą zawsze się rozglądałem i dlatego jeszcze żyję – przyznaje Henryk Rezler, egzaminator.
Egzaminator to zdecydowanie zawód podwyższonego ryzyka. Niebezpieczeństwo podąża za nimi jak cień, a wystarczy chwila nieuwagi. Jednak prawdziwy egzaminator to też prawdziwy twardziel. I wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nawet w wielu wydawałoby się jasnych sytuacjach sprawa oczywista wcale nie jest. Bo ten zawód to nie tylko ciągłe ryzyko i stres, ale też prawdziwe dylematy. – Oceniając egzamin, oceniamy nie tylko ryzyko rzeczywiste, ale też potencjalne i w tej kwestii często spotykamy się z zarzutami, że reagujemy za wcześnie – mówi Artur Czech, egzaminator. Bo nieopierzony jeszcze kierowca może przecież nie zdążyć. – Nie wiadomo, czy ma zdążyć, kierowca ma jechać bezpiecznie, a egzaminator jest po to, żeby w odpowiednim czasie zareagować – uważa Janusz Szymczyk, egzaminator. I reaguje, bo wypadków w ciągu roku jest zaledwie kilka, na prawie 50 tysięcy egzaminów.