Pracownicy fabryki Ponar-Defum od pół roku nie dostają wynagrodzenia

Zdesperowani i rozgoryczeni. Prawie rok temu trumna miała być zapowiedzią tego, co z dąbrowskim zakładem obrabiarek wkrótce może się stać. Teraz zapowiedź powoli staje się faktem. – Była obiecana pomoc od urzędów miejskiego i wojewódzkiego, może i jeszcze z ministerstwa. Mieliśmy zaległości w wysokości trzech wypłat, teraz te zaległości sięgają siedmiu miesięcznych pensji – mówi Bogdan Żyła, pracownik fabryki Ponar-Defum.
Z blisko pięciuset pracowników jakich zakład zatrudniał zostało już zaledwie osiemdziesięciu. I chociaż większość pracowników już złożyła wypowiedzenia, to ich powrót wykluczony wcale nie jest. Warunkiem są jednak radykalne zmiany. Bo o tym, że ta firma ma markę przekonani są tutaj wszyscy. To jednak nie wystarczy by po 11 latach odsunąć od zakładu widmo upadłości. – Zarząd powinien nam załatwić kontrakty, jakąś robotę, no i płacić wynagrodzenie, a tego niestety nie robi – stwierdza Krzysztof Piętak z NSZZ “Solidarność”.
Na nasze pytania o przyszłość zakładu Ponar-Defum odpowiedzieć nie chciał nikt. Zarząd podobno jest na urlopie.
Trudna sytuacja pracowników fabryki doskonale znana jest Państwowej Inspekcji Pracy. Ostatnia kontrola skończyła się wnioskiem do sądu o ukaranie pracodawcy. – Skala tych naruszeń była bardzo duża, bo jeżeli chodzi o wypłatę wynagrodzeń, to dotyczyło wszystkich pracowników. I w związku z tym inspektor pracy uznał, że mandat będzie w tym wypadku środkiem niewystarczającym – wyjaśnia Michał Podsiedlik z Państwowej Inspekcji Pracy.
Kolejne kontrole mają się odbyć się już wkrótce. Do tego czasu jednak w fabryce prawdopodobnie niewiele się zmieni. – W poprzednim tygodniu przebywaliśmy na postojowym, bo temperatura w hali była w granicach zera stopni Celsjusza – mówi Artur Gołębiowski ze Związku Zawodowego “Metalowiec”. I trudno się spodziewać, że praca wkrótce ruszy. Gorąco może być jednak już niebawem, bo cierpliwość pracowników, bez wątpienia, powoli się kończy.