Wiadomość dnia

Piłka w grze – Ekstraklasa powraca

Większość na nią narzeka, ale bez niej życie prawdziwego kibica nie miało by sensu. Piłkarska ekstraklasa wróciła do gry po trzech miesiącach. – Pierwszy mecz, pierwsze koty za płoty. Jest remis, szkoda mogło być zwycięstwo – mówi Marcin Radzewicz, Polonia Bytom.

Zwycięstwo niekoniecznie musi być jedynym powodem do radości. W dobry humor wprawić mogą również konferencje prasowe. Te śląskie kluby organizowały niemal z każdej okazji. – Cieszę się, że wracamy do gry, zaczynają się mecze, coś w końcu zacznie się dziać. Będą mecze o stawkę, znowu poczujemy ten smak adrenaliny i zapach tego boiska, co prawda jeszcze niezielonego i niezoranego – mówi Waldemar Fornalik, trener Ruchu Chorzów.

Zapach zielonej murawy piłkarze poczuć mogli w słonecznej Turcji. Ta jest prawdziwą mekką przygotowań. Nad Bosforem przed rundą wiosenną pojawiło się jedenaście drużyn naszej Ekstraklasy. W tym piłkarze Ruchu Chorzów, Górnika Zabrze i Polonii Bytom. – Tam był bardzo dobry obóz. Tu jak wiadomo warunki są trudne, jest śnieg. Tam były dobre boiska to główny atut – wspomina Seweryn Kiełpin, Polonia Bytom.

W piłkarskim świecie umiejętności mają swoją cenę. Jak wiadomo w prawdziwej piłce liczą się duże pieniądze. Przed wiosną na rynku transferowym przeprowadzono zdecydowaną ofensywę. Nasza liga na transfery wydała 18 milionów euro. Kwota na polskie warunki spora, ale i tak prawie czterdziestokrotnie mniejsza niż ta wydana przed sezonem w najbogatszej lidze angielskiej.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Śląskie zespoły szał zimowych zakupów jednak jakby ominął. Tylko do Górnika Zabrze trafił piłkarz z dużym międzynarodowym boiskowym doświadczeniem. – Po roku grania w Żilinie chciałem zmienić klub, zmienić kraj, bo tam grałem już długo. Przyszła oferta z Górnika i ją zaakceptowałem, więc jestem – mówi Robert Jeż, Górnik Zabrze.

Wielu powodów do radości nie ma, bo kluby ze Śląska to jednak najbiedniejsze zespoły ekstraklasy. Górnik Zabrze, Ruch Chorzów i Polonia Bytom wspólnie dysponują ponad trzydziestomilionowym budżetem. Legia Warszawa zamyka swój budżet dużo większą sumą.

To ostatni dzwonek, by coś zmienić, bo może tak się zdarzyć, że nasze drużyny będą pod względem sportowym prezentować się co najmniej przyzwoicie i tę ligę zachowają, a potem spadną z niej z innych powodów – mówi Paweł Czado, dziennikarz Gazety Wyborczej. Głównym powodem mogą być stadiony. Wiosną być może padnie wreszcie magiczna bariera – 100 tysięcy fanów podczas spotkań jednej kolejki. Sprzyjać temu ma wyrównana walka o mistrzostwo. Niestety Śląskie stadiony te emocje ominą, choć pojawią się podobne w walce o utrzymanie w rozgrywkach.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button