Bytomscy dzielnicowi fotografowani podczas wykonywania obowiązków

Bytomski dzielnicowy młodszy aspirant Leszek Balcerzak, po mieście poruszał się dziś w nietypowej asyście. Co więcej wziął udział w sesji fotograficznej. Autorem zdjęć jest rzecznik bytomskiej policji, który z aparatem szaleć będzie jeszcze przez jakiś czas. Bo efekty jego pracy mają się przyczynić do propagowania konkursu na najlepszego dzielnicowego. – Na początku to jest dla nich wielki stres, ale w trakcie trwania sesji funkcjonariusze powoli się rozluśniają i wtedy ta praca wygląda dużo lepiej. I to zarówno z mojej z strony, jak i z ich – przyznaje asp. sztab. Adam Jakubiak.
Przynajmniej… teoretycznie. Bo policjanci chyba jednak wolą penetrować niebezpieczne wnętrza niż pozwalać na to, żeby obiektyw aparatu penetrował to, co drzemie w ich własnych. – Nie czujemy się dobrze podczas takich konkursów. Raczej wolimy być w cieniu i nie pokazywać swojego wizerunku ani wypowiadać się, tak jak w tej chwili, przed kamerą – wyznaje mł. asp. Leszek Balcerzak.
Ale tak trzeba – przekonują specjalistki od wizerunku. I to nie tylko dlatego, że jest na czym, a raczej na kim zawiesić oko. – To tak naprawdę pozwala nieco ocieplić wizerunek policji, zmniejszyć dystans między zwykłymi ludźmi a policjantem, który często utożsamiany jest z władzą – uważa Dagmara Gębczyk z Prime PR.
Władzą, która choć oko w oko z obiektywem staje niechętnie, do ludzi wychodzić musi. – Osoby, które, że tak powiem, nie mają nic do ukrycia, często zapraszają nas na kawę, chociaż tak naprawdę taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Chcą po prostu porozmawiać na zwykłe, ludzkie tematy – przyznaje asp. Jan Ciesielski, dzielnicowy. Bo i policjant, i fotoreporter musi być ich jak najbliżej. Nie jest źle, jak na łączenie obu tych funkcji – zdjęcia Adama Jakubiaka ocenia Arkadiusz Ławrywianiec, który na co dzień rzeczywistość ogląda przez obiektyw. – Można by to jeszcze dopracować i jeszcze bardziej pokazać to, co w klasycznym reportażu, że jest wstęp, rozwinięcie, zakończenie, ale na pewno te zdjęcia są bardzo dobrą informacją i dokumentem z miejsca, w którym zostały zrobione – stwierdza fotoreporter “Polski Dziennika Zachodniego”.
Ale nie o to gdzie, tylko komu i po co zostały zrobione tutaj chodzi. Bo w końcu dzięki takiej kilkugodzinnej sesji przez cały rok można chodzić w chwale. Przynajmniej tej dzielnicowej.