KrajWiadomość dnia

Skandal w Europarlamencie – politycy na wagarach. Ci ze Śląska też…

W śledztwie przeprowadzonym przez jedną z brytyjskich eurodeputowanych, ofiarą padł między innymi śląski europoseł – profesor Adam Gierek, jednak jego zachowanie dziwi niewielu. – Pan poseł nie zrobił nic, co nie byłoby określone w regulaminie Parlamentu Europejskiego. To, że akurat w piątek podpisał się i wyjechał do kraju to jest rzecz, która jest dopuszczalna i zgodna z regulaminem PE – twierdzi Małgorzata Handzlik, europosłanka, PO.

Chodzi o pobieranie tzw. diety pobytowej na codzienne wydatki, czyli około 1200 zł za dzień spędzony w Parlamencie Europejskim. Europosłowie dostają te pieniądze za podpis na liście obecności, a nie za realną pracę. Problem w tym, że mogą się pojawić tylko na pół godziny, a pieniądze i tak trafią na ich konto. – Poszłam do biura w piątek rano i zobaczyłam tych wszystkich ludzi wychodzących zdecydowanie zbyt szybko. Pomyślałam, że to nadal się dzieje. Dlatego postanowiłam poinformować o tym jedną z gazet w Wielkiej Brytanii – wyjaśnia Nicole Sinclaire, eurodeputowana.

Kilka miesięcy wcześniej sytuację opisali dziennikarze Telewizji Brytyjskiej. Widać niewiele to zmieniło. Tym razem na dodatkowe trzysta euro połasiło się około siedemdziesięciu posłów. Adam Gierek nie znalazł dla nas czasu, by potwierdzić bądź zdementować te informacje. Za to inni eurodeputowani tłumaczą, dlaczego jest to tak powszechna praktyka. – Za coś trzeba żyć w Brukseli. To jest bardzo drogie miasto. My nie mamy hotelu poselskiego, w którym mamy darmowe pokoje. Trzeba mieszkać w jakimś hotelu, a te mają określone stawki i to nie jest 10 euro – tłumaczy Małgorzata Handzlik, europosłanka, PO.

Postanowiliśmy sprawdzić czy faktycznie podstawowa pensja to zbyt mało, by żyć w Brukseli na całkiem dobrym poziomie, i zbyt mało, by łasić się na każde dodatkowe euro. Dieta poselska to średnio 7,5 tysiąca euro. Dodatkowo z diet pobytowych europosłowie mogą dostać maksymalnie 6600 euro. Doba w nienajgorszym trzygwiazdkowym hotelu wynosi około 150 euro. Do tego obiad i kolacja – 40 euro. Łącznie maksymalne wydatki europosła na noclegi i jedzenie w miesiącu to 4200 euro. W kieszeni eurodeputowanych po uwzględnieniu wszystkich wydatków zostanie więc prawie dziesięć tysięcy euro.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Przede wszystkim eoroposłowie powinni aktywnie brać udział w procesie stanowienia prawa w takich ramach, na które pozwalają traktaty stanowiące podstawę funkcjonowania UE – mówi dr Tomasz Kubin, europeista, UŚ. Spora część z nich, równie aktywnie pobiera dzienne diety, co uczestniczy w korzystaniu wyłącznie ze swoich praw, zapominając o obowiązkach.

To są po prostu ludzie, którzy specjalnie nie interesują się tym, co tam się dzieje – wolą uroki Brukseli, liczyć gatunki piwa, którego tam można spróbować – stwierdza profesor Genowefa Grabowska, była eurodeputowana. Jeśli ktoś jest abstynentem raczej łatwo znajdzie inny sposób na bycie i niebycie zarazem. Parlament jest na tyle liczny i duży, by bezpiecznie się schować i kadencję przeczekać. – Jeżeli nie ma sytuacji naruszenia prawa, wtedy wyegzekwowanie od niego i zmuszenie go do wytężonej pracy i dyscypliny, jest niemożliwe i graniczy z cudem – wyjaśnia dr Tomasz Słupik, politolog, UŚ. Widać równie wielkim jest to, by zrezygnować nawet z najmniejszej sumy pieniędzy na rzecz ludzkiej przyzwoitości.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button