W Katowicach otwarto sezon motocyklowy

Policjanci, strażacy, ratownicy i egzaminatorzy prawa jazdy chcą w końcu obudzić w motocyklistach wyobraźnię i przy okazji pogodzić dwa środowiska. Motocyklistą i policjantem w jednym jest Piotr Cygankiewicz. Akcje ratownicze zwykle ogląda nie tylko na pokazach. – Byłem poobcierany do żywego mięsa. To jest nierzadko po prostu zbieg okoliczności i szczęście. Bo miałem kilka wypadków nie z mojej winy. Na szczęście udało mi się z tego wyjść bez złamań – mówi.
Asystujący w pokazowym wypadku motocyklista też wyszedł z niego bez szwanku. Ale w ostatnich latach bliźniaczo podobnych sytuacji na drogach nie brakowało. – W tego typu zdarzeniach ciało człowieka jest rozbijane, łamane i gniecione. Nierzadko też toczy się lub sunie po ziemi przez kilkanaście metrów i nabija się na wszystko, co napotyka na swojej drodze. Tak że taki człowiek jest bardzo mocno poturbowany i jest w bardzo ciężkim stanie – tłumaczy Janusz Głaz, ratownik z Polskiego Czerwonego Krzyża.
Dzisiejsza akcja skierowana jest głównie do młodych i przyszłych motocyklistów. Komunikat jasny: starcie mniejszego z większym rzadko kończy się bez ofiar. Jednak motocykliści przy tej okazji zwracają uwagę na jeszcze jedno – zabrakło reprezentacji drugiej strony. – Kierowcy muszą sobie zdawać sprawę z tego, że motocykl nie jest jak samochód, ma tylko dwa kółka i niektóre manewry wykonuje inaczej. Taka akcja właśnie to nam pokazuje – podkreśla Arseniusz Wieczorek, motocyklista.
Ostatnie trzy lata to wzrost wypadków i ofiar wśród kierowców motocykli. Choć liczby nie mówią po której stronie leży wina, to właśnie one skłoniły do rozpoczęcia akcji. – Musimy podejmować wszelkiego rodzaju działania, aby te tendencje minimalizować i eliminować z naszych statystyk, a w ten sposób poprawiać bezpieczeństwo nie tylko motocyklistów, ale również i kierowców – mówi nadkom. Włodzimierz Mogiła z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Do końca września na terenie województwa podobna akcja ma się odbyć jeszcze osiem razy. Również po to, żeby z kronik policyjnych skreślić takie wypadki, jak ten sprzed prawie dwóch miesięcy. Wówczas pod Częstochową drogówka chciała zatrzymać pędzące motocykle, które miały zasłonięte tablice rejestracyjne. Pościg zakończył się w przydrożnym rowie. Ranni zostali policjanci oraz motocyklista. Później okazało się, że nie miał prawa jazdy. – Wielu motocyklistów jeździ bez uprawnień, a to niedobrze… Szkoda, bo takie uprawnienia można sobie zrobić, a egzamin wcale nie jest taki straszny – przyznaje Janusz Kuwak z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Katowicach. Bo dowodem, że się potrafi na pewno nie jest brawurowa jazda. Jest nią po prostu powrót do domu w jednym kawałku.