Bocking, czyli skakać każdy może

Sebastian Szmytka choć nie jest dwumetrowym gigantem, to jednak, dzięki skaczącym szczudłom, z włożeniem piłki do kosza nie ma najmniejszego problemu. Problem za to mają ci, którzy próbują dotrzymać mu kroku. – Można na tym osiągnąć bardzo duże prędkości. Przede wszystkim robi się na tym duże kroki i jednocześnie zwiększa się prędkość. Profesjonaliści biegają na tym mniej więcej tak jak na olimpiadzie – mówi Maciej Chrost.
Ale wcale nie trzeba być olimpijczykiem, by to coś założyć na nogi. Sebastian bocking uprawia od ponad roku. Jak mówi chodzić i biegać można już nawet po pierwszym dniu. Na akrobacje potrzeba już znacznie więcej czasu. – Ludzie zawsze na nas patrzą i nawet, jak tego nie mamy na nogach to pytają co to jest i gdzie można to kupić. To jest naprawdę fajna zabawa – stwierdza Sebastan Szmytka. Do tego miejska. Co prawda w Polsce stawia dopiero pierwsze kroki, ale wcale nie małe. Sebastian wraz z kolegami ma nadzieje, że jak każda ekstremalna dyscyplina i ta też się przyjmie.
Nie inaczej było z miejskimi surferami. Jeszcze rok temu widok facetów szukających wysokich fal w Katowicach mógł zdziwić. Dziś ludzi uprawiających skimboarding jest coraz więcej. – Potrzebujemy tylko deski, a miejsce do pływania znajdziemy wszędzie – mówi Krzysztof Malik. Może to być nawet miejska kałuża.
Niebawem skimboardziści surfować będą mogli w katowickiej Dolinie Trzech Stawów. To właśnie tutaj powstaje sportowy kompleks. Oblicze zmienia też pomnik Tudu Górniczego. Zamiast deskorolek i rolek plac budowy. Już wkrótce powstać ma tu skatepark z prawdziwego zdarzenia. – Takim inicjatywom trzeba wychodzić naprzeciw – uważa Sławomir Witek z katowickiego magistratu.
Ci, którzy wolny czas spędzają aktywnie lecz nie zawsze do końca normalnie już zacierają ręce. – Takie dyscypliny jak jazda na deskorolce czy skimboarding to nie jest tylko sport, ale też styl życia, możliwość wyrażenia siebie – przekonuje Marcin Pilarczyk z Roninsnowboards.com.
Choć jak każdej nowej nietypowej dyscypliny i tej na razie większość nie rozumie. Dlatego jak na razie Sebastian musi skakać sam i liczyć na to, że ktoś do tej miejskiej zabawy jeszcze doskoczy.