RegionWiadomość dnia

Motocykliści szkolą kierowców – Dawcy Uśmiechu rozpoczynają sezon

Tłum gapiów podczas wypadków to norma. Pomóc najczęściej nie ma kto. W ten sposób motocykliści chcą uczyć się jak pomagać, a innym pokazać, że na drogach nie są sami. – Samochód chciał wyprzedzić rząd innych pojazdów. Niestety kierowca nie spojrzał w lusterko. Było uderzenie w tył samochodu. Tylną szybę wybiłem głową, upadłem na ziemię – relacjonuje Andrzej Banaś, ofiara symulowanego wypadku.

To jednak nie scenariusz symulacji, tylko prawdziwego wypadku, z którego Andrzej Banaś wyszedł cało. Nie wszystkim to się udaje. A zwiększyć szanse ofiary wypadku można łatwo. – Wystarczy podejść do poszkodowanego i zadzwonić na trzy dziewiątki, czy na 112. Następnie opisać dokładnie co się wydarzyło, co dana osoba widzi, gdzie się znajduje, i w jakim stanie jest poszkodowany – wyjaśnia Katarzyna Gęborska, ratownik medyczny.

To otwarcie sezonu na naukę – mówią członkowie powstającego właśnie stowarzyszenia “Dawcy Uśmiechu”, które chce zmieniać wizerunek motocyklistów. – Trzeba znaleźć teren, na którym będziemy mogli się szkolić – nie robiąc tego na ulicach. Chcemy uczyć się technicznej jazdy motocyklem, kładem, samochodem szybkim, wolnym, ciężarowym, czy jakimkolwiek innym – mówi Ewa Ryłko, “Dawcy Uśmiechu”.

Na tym nie koniec. Troską o bezpieczeństwo zamierzają zarażać innych – również kierowców samochodów. O tym, że to konieczne – przekonany jest Marcin Kubissa, na co dzień jeżdżący w Banku Krwi. – Zbyt rzadko kierowcy patrzą w lusterka, patrzą na boki przy zmianie pasa. Robią to właściwie odruchowo – nie upewniając się całkowicie, czy mają faktycznie z boku miejsce na dokonanie tego manewru.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Liczba kół to nie jedyny czynnik wpływający na to, co dzieje się na drogach. – Osoby, które dopiero co otrzymały prawo jazdy przesadzają trochę z mocą motocykli. Stąd bierze się zawsze jakiś tam wypadek. To jest zawsze ryzykowne, ponieważ nasze drogi są jakie są – mówi Mariusz Grzelak, instruktor nauki jazdy. I tym bardziej powinniśmy się spotykać na nich nie w tak tragicznych okolicznościach – mówią motocykliści. – Wcale nie jesteśmy bandytami na drogach. Jesteśmy normalnymi użytkownikami, którzy chcą mieć swoje miejsce na drodze. Chcemy, żeby ci, którzy tu w większości samochodami przyjechali, zobaczyli, że dla nas też trzeba znaleźć miejsce – stwierdza Wojciech Zieliński, motocyklista. A dokładniej coraz więcej miejsca, bo motocykli – podobnie jak samochodów – z każdym rokiem przybywa. Przybywać musi też rozsądku.

Gdy jedziemy samochodem, stosując się do przepisów ruchu drogowego, musimy mieć tą świadomość, że druga osoba, drugi uczestnik ruchu drogowego tych przepisów nie będzie przestrzegał. Wówczas będziemy uczestnikami wypadku i to my będziemy potrzebowali tej pomocy – mówi asp. Arkadiusz Baron, KMP w Sosnowcu. Albo musieli jej udzielić. A wtedy na naukę będzie już za późno.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button