RegionWiadomość dnia

Kongres Języka Polskiego w Katowicach

Urząd Patentowy zgłosił się z prośbą o rozstrzygnięcie tego, czy może zatwierdzić jako znak słowny słowo ”papryfiutki”. Komuś się to kojarzyło z papryką i z fiutkami. Odpowiedziałem, że jednak to jest słowo, jeżeli nie wulgarne, to przynajmniej bardzo pospolite – opowiada prof. Andrzej Markowski, Rada Języka Polskiego. Bo językiem bawić się można i trzeba. Tylko że coraz mniej osób potrafi używać go z głową. A dokładniej po to, by oddać to, co się w niej urodzi. – Sztuka powiedzenia tego, co się chce powiedzieć, tak jak się chce powiedzieć i nie mówienia tego, czego powiedzieć się nie chce – taka retoryka jest nam potrzebna niewątpliwie – oznajmia prof. Jerzy Bralczyk, językoznawca.

Niestety – nazbyt często triumfuje retoryka sięgająca bruku – nie ma wątpliwości prof. Walery Pisarek. – Mam wrażenie jakby naszą mowę, naszą polszczyznę wszy oblazły, obłażą. To są przekleństwa. Zwłaszcza jedno przekleństwo – mówi prof. Pisarek. Przekleństwo, którego w tak szacownym gronie przytaczać nie wypadało. Gronie, które po trzech dniach obrad ma polszczyznę zdiagnozować i – ewentualnie – zaaplikować lekarstwo. – Za szybko zmieniają się sytuacje, układy, które powodują, że nasz język nabiera już zupełnie innych sensów. I chodzi o to, żeby wrócić do tych norm, tych założeń, które są ważne, istotne dla języka polskiego – podkreśla prof. Jan Malicki, dyrektor Biblioteki Śląskiej.

Dlatego na kongresie oprócz językoznawców nie zabrakło tych, którzy o języku nie mówią, ale używają go jako narzędzia pracy – aktorów. – Musimy właściwie umieć operować polszczyzną w jej różnych odmianach, na różnych poziomach. Umieć radzić sobie ze stylem autorów bardzo różnym, bo przecież autorowi nie chodzi o to, żebyśmy poprawiali jego tekst – tłumaczy Jerzy Radziwiłowicz, aktor. Ale to co – a przede wszystkim – jak piszemy, zwłaszcza w mailach i sms-ach przyprawia znawców o ból języka. – Za mojego życia na pewno jeszcze nie było okresu, w którym młode pokolenie byłoby tak wyraziste językowo. Zaczynając właśnie od uciętych form wyrazowych typu: spoko, nara, dozo – stwierdza prof. Jan Miodek, językoznawca

Pytanie tylko, czy dzięki takim spotkaniom uda się sprawić, żeby język przestał nie tylko się plątać, ale i kuleć.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button