W kopalni Krupiński wznowiono poszukiwania zaginionego ratownika

Choć z pozoru praca w kopalni Krupiński wygląda normalnie, to fedrunek z dnia na dzień staje się dla nich coraz trudniejszy. – W głowie siedzi u każdego człowieka, u każdego górnika na pewno to, co się stało. Miejmy nadzieję, że ratownik żyje – mówi jeden z górników. Tego samego chcą ratownicy, którzy pracują praktycznie nieprzerwanie od kilkudziesięciu godzin.
Poszukiwania zaginionego ratownika trwają już trzecią dobę. Ratownicy górniczy zjeżdżają ponad osiemset metrów pod ziemię, mają do przeszukania prawie kilometr. Na razie udało im się przebyć niecałe dwieście metrów. Akcja przebiega jednak powoli, bo warunki panujące pod ziemią są bardzo trudne. – Jest wysoka temperatura, silne zadymienie. W nocy wystąpił duży wzrost stężenia metanu, dlatego musieliśmy ratowników wycofać na pewien czas – wyjaśnia Jerzy Krótki, OSRG w Wodzisławiu Śląskim. Jednak teraz akcja ratunkowa trwa nieprzerwanie. Na każdej zmianie pracuje dziewięć zastępów ratowników, czyli czterdzieści pięć osób.
Do tragedii w kopalni Krupiński doszło w czwartek wieczorem. Po zapaleniu się metanu zginął górnik oraz ratownik górniczy. Wciąż trwa poszukiwanie ostatniej osoby uwięzionej pod ziemią – drugiego ratownika górniczego.
Specjaliści od górnictwa nie ukrywają swoich wątpliwości. Nie wiadomo, w którym dokładnie miejscu może przebywać ratownik. Nie wiadomo też, czy przeżył prawie kilometr pod ziemią w temperaturze pięćdziesięciu stopni Celsjusza. – Bardzo byłbym zdziwiony, gdyby się okazało, że ten ratownik wyjedzie na powierzchnię żywy – Jerzy Markowski, były wicemister gospodarki, były ratownik górniczy.
Kiedy zakończy się akcja ratunkowa – nie wiadomo. Na razie nie wiadomo też, co mogło być bezpośrednią przyczyną tragedii. W Wyższym Urzędzie Górniczym została powołana specjalna osiemnastoosobowa komisja, która do końca listopada ma wyjaśnić jej przyczyny. – Na tym etapie, my nie możemy wykluczyć żadnej hipotezy, ponieważ w pierwszym etapie zawsze ratowani są ludzie – mówi Jolanta Talarczyk, Wyższy Urząd Górniczy.
A dopóki akcja poszukiwawcza się nie skończy, to inne rzeczy schodzą na razie na dalszy plan.