Beskidy MTB Trophy w Istebnej

– Mamy tutaj naszego kolegę mechanika, on się zajmuje ostatnimi przygotowaniami. Właśnie sprawdza nasze opony. Wszystko wydaje się w porządku, także jesteśmy gotowi – mówi Gerhard van Niekerk, zawodnik z RPA. Gotowi by stawić czoło jednemu z największych i najtrudniejszych wyścigów górskich w tej części Europy. – 4-dniowy wyścig po pograniczu polsko-czesko-słowackim. Bez jednego 500 osób na starcie, zawodnicy z 20 państw między innymi z Australii, RPA i z dalekiego Czelabińska z Rosji – opisuje Grzegorz Golonko, organizator.
Do Istebnej zjechali z najróżniejszych miejsc na świecie. Niektórzy jak Adam Biewald mieszkający na co dzień w Niemczech wraca tu co roku. – Od kilku lat wraz z kolegą Edkiem walczymy tu na polskich górach, bo jednak polskie góry to coś pięknego. By bez problemów ujarzmić piękno Beskidów do zawodów trzeba przygotować rower, który zniesie najcięższe warunki. Ten niestety kosztuje, a wydatki na sprzęt nierzadko bywają przedmiotem rodzinnych sporów. – Różnie to z tym bywa. W zasadzie pogodzili się z tym, że robię to co robię. Staram się, żeby było tak, że moje hobby pochłania wszystkie koszty, tylko staram się to jakoś rozdzielić, nie maksimum dla mnie – tłumaczy Jacek Dudka, zawodnik.
Jeśli ktoś chce się włączyć w walkę o czołowe lokaty musi zainwestować przynajmniej 5 tysięcy złotych. – Kiedyś startowałem na sprzętach za 1000 złotych, zajmowałem jedne z ostatnich miejsc. Teraz zarabiam trochę więcej, mogę sobie na więcej pozwolić. Choć ten rower, to jest składak z różnych takich kilku rowerów. Tylko po to zrobiony, żeby wystartować w tym wyścigu, mój się niestety posypał – opowiada Adam Lutomski, zawodnik ze Szwecji. Gorzej jeżeli posypie się na trasie, wtedy zawodnicy zdani są na siebie. – Trzeba umieć zmieniać dętki, radzić sobie z łańcuchami, wymianą klocków, ewentualnie innymi takimi drobniejszymi usterkami. Czasem pojawia się ktoś, kto nam pomoże w trakcie wyścigu, zwłaszcza dziewczynom – mówi Anna Tomica.
Jednak sam sprzęt to nie wszystko. – Fizyczne przygotowanie to jest podstawa, bo nawet na najlepszym sprzęcie człowiek za dużo nie zrobi, jeżeli nie potrenuje – stwierdza Zbigniew Wizner, zawodnik ze Szwecji
– Na pewno przygotowanie psychiczne, mentalne, bo większość ludzi chce się porwać, wielu nie kończy wyścigu, przeceniają własne możliwości. No i trzeba opanować sztukę regeneracji – dodaje Anna Tomica.
Regeneracji, w której najlepiej pomagają specjalne żele energetyczne i napoje, bo tradycyjna bułka z szynką to przy takim wysiłku za mało. – Nawet z bananem. Nie, nie da się. Znaczy się to jest dobry sposób, ale na mało wytrzymałościowe sporty – uważa Artur Jankowski. Tutaj zawodnicy mają do pokonania cztery niezwykle wymagające trasy. Sam dzisiejszy odcinek to 62 km, a to podobno dopiero rozgrzewka. – Etap dość krótki, w 100% MTB. Zakręcone single, szutrówki po czeskiej stronie przechodzące w techniczne ścieżki i stromizny. Zero kompromisów – informuje Marek Mróz, organizator.
Wyścig dla prawdziwych koneserów kolarstwa, łączący swoim zasięgiem trzy państwa, a uczestników z całego świata szczególnymi emocjami.