Kraj

Ostatni dzień Narodowego Spisu Powszechnego

To już ostatni dzwonek żeby się spisać. Przez trzy miesiące ponad dwa tysiące rachmistrzów chodziło od domu do domu. Do wieczora muszą zebrać wszystkie dane. Narodowy Spis Powszechny właśnie się kończy. – Te punkty, które są na szaro, to są punkty gdzie był rachmistrz, próbował zrealizować wywiad, ale nie zdołał np. z przyczyn niezastania respondenta czy kategorycznej odmowy – wyjaśnia Małgorzata Widuch, GUS w Katowicach. Ta kosztowała 5 tys. zł grzywny. Pierwszy od czasu przystąpienia Polski do UE Narodowy Spis Powszechny był wyjątkowy. Po raz pierwszy można było się spisać przez internet. Najwięcej chętnych samodzielnie spisało się właśnie na Śląsku. – Tą drogą spisało się ponad 17 procent wszystkich respondentów, jest to naprawdę odsetek bardzo wysoki – oznajmia Ilona Żurek, GUS w Katowicach.

Choć ankieta, szczególnie ta w wersji rozszerzonej, nawet dla socjologa do łatwych nie należała. – Internetowe wypełnienie tego formularza przerastało możliwości moje i mojej żony. Może dlatego, że nie było najszczęśliwiej skonstruowane – uważa Krzysztof Łęcki, socjolog Uniwersytet Śląski. W woj. śląskim najwięcej kontrowersji wzbudziły pytania o śląską narodowość. Po raz pierwszy respondenci mogli właśnie taką wybrać. Według prognoz lidera autonomistów narodowość śląską zadeklarowało co najmniej pół miliona osób, ponad trzy razy więcej niż w 2002 roku podczas ostatniego Spisu. – Dokonali takiego rachunku sumienia, zadali sobie pytanie, którego być może wcześniej sobie nie zadawali i wyciągnęli wnioski dotyczące własnej tożsamości – stwierdza Jerzy Gorzelik, przewodniczący RAŚ.

Pomogła w tym polityczna burza po słowach Jarosława Kaczyńskiego o śląskości jako zakamuflowanej opcji niemieckiej. – Wyszedł z tego cyrk, bo się okazało, że nawet w Warszawie, ktoś chciał zaznaczyć, że jest narodowości śląskiej, co dało temu taki posmak groteski, tak bardzo typowy dla naszego kraju – mówi Krzysztof Łęcki. Do śmiechu nie było za to tym, którzy pracowali przy spisie na okrągło. – Pracowaliśmy w tym okresie w systemie dwuzmianowym. Od godziny ósmej do godziny dwudziestej były pełnione dyżury, również pracowaliśmy w weekendy i we wszystkie święta, aby po prostu spis zakończył się w terminie – tłumaczy Ilona Żurek.

W terenie rachmistrz nie zawsze był witany z otwartymi rękami. – Zdarzyły się sytuacje, kiedy został rachmistrz pogryziony przez psa. Oczywiście ludzkie przypadki, potknięcia, złamania reki, stłuczenia, kradzieże i zaginięcia – wspomina Grażyna Witkowska, dyrektor GUS w Katowicach.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Statystyczny obraz przeciętnego Polaka poznamy dopiero za rok, wtedy GUS opublikuje ostateczne wyniki Spisu. Wstępne już za dwa miesiące.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button