Marsz autonomii 2011
Żółto niebieski piknik, przy wtórze orkiestry został zorganizowany już po raz piąty. Jak co roku, ten marsz upamiętniać ma rocznicę ustanowienia przed II Wojną Światową autonomii dla polskiej części Górnego Śląska. Ale nie tylko. „W końcu chodzi tutaj o pewnie dobrze pojętą ambicję i trzeba w końcu odkurzyć to wszystko i pokazać prawdziwe oblicze Ślązaka” – przekonuje Andrzej Dudek z Ruchu Autonomii Śląska. Dodając, że marsz to przede wszystkim wyraz troski o małą ojczyznę. Aby właśnie tak było ruch przedstawił projekt swoistej konstytucji dla regionu. Na tym jednak nie koniec. „Chcemy zbliżyć do siebie te środowiska w innych regionach Rzeczpospolitej, które myślą podobnie o państwie i o relacjach między regionami, a centralą jak my. Takich ludzi jest coraz więcej” – mówi szef RAŚ Jerzy Gorzelik. Nie tylko zresztą w Polsce. Wyrazem tego był udział w marszu delegacji podobnych stowarzyszeń zza granicy. Zdaniem szefa biura Wolnego Sojuszu Europejskiego, Günthera Dauwen jest to naturalne prawo każdego człowieka, ażeby w swoje własne ręce wziąć więcej odpowiedzialności od tych, których nazywamy zwierzchnikami.
W sobotę zdeterminowani byli przeciwnicy ruchu autonomii. Na pół godziny przed rozpoczęciem marszu niespodziankę zaplanowali także przedstawiciele PiS-u. Zegar i trylogia najprawdopodobniej symbolizować miały to, że autonomia Śląska Polsce potrzebna wcale nie jest. Działacze PiS, dobrze zapamiętali próbę wręczenia prezentów podczas ostatniej wizyty Jarosława Kaczyńskiego na Śląsku. Członkowie RAŚ przygotowali wtedy koszulki z zakamuflowanymi warzywami.