W Wiśle wszystko dopięte na ostatni guzik
Bilety to najbardziej pożądany towar w Wiśle. „Postałam chyba ze trzydzieści minut no, ale za mną już tu trochę ludzi się nazbierało. No jest, za czym stać” przekonuje fanka skoków narciarskich Barbara Matukiewicz. Jest, bo na skoczni pojawią się między innymi Kamil Stoch, Martin Schmitt czy Gregor Schlierezauer. Nazwiska, dobrze znane kibicom.
Jednak jak zapewnia Oficer Prasowy Poland Tour FIS Grand Prix 2011 Tomasz Furtak, przed niedzielnym turniejem, biletów nie zabraknie. – Bilety sprzedają się na bramach praktycznie przed samym konkursem, po prostu kibice są do tego przyzwyczajeni, że będą mogli kupić jeszcze bilety – mówi. Jednak ostatnio i kibice i zawodnicy byli przyzwyczajeni do czegoś zupełnie innego – niedziałającego wyciągu na skoczni. Od dwóch dni problemu nie ma – bo kolejka przeszła badania techniczne.
Cały czas, sytuacją interesował się dyrektor Pucharu świata mówi dyrektor letniej Grand Prix w Wiśle i Szczyrku Tadeusz Pilarz. – Wysiadł z samochodu i pierwsze pytanie, które zadał, to: Tadeusz, wyciąg chodzi? Jest… okej i congratulations – mówi szczęśliwy.
Wyciąg działa, najlepsi zawodnicy przyjechali, jednak kibic nie samymi zawodami żyje. Zanim pojawi się na skoczni, musi ubrać się w narodowe barwy. Można kupić czapeczki, szaliczki, trąbki, łapki, potem różne nakrycia głowy i oczywiście flagi. To wszystko już od dziesięciu złotych. A wiadomo, że przeżycia związane z sukcesami polskich skoczków będą wtedy bezcenne.