Niebezpieczny 19 kilometr na A1

Jeden z najbardziej niebezpiecznych fragmentów na A1. Gdy pogoda dopisuje, można jechać sto czterdzieści kilometrów na godzinę. Gdy tylko spadnie deszcz, mimo łagodnego zakrętu stłuczka murowana. Na podobne miejsce Bronisław Keller, doświadczony kierowca, który od lat dokumentuje oznakowanie dróg na całym świecie, trafił na autostradzie A4. – Jechałem niecałe dziewięćdziesiąt na godzinę przez cały odcinek i tylko w tym jednym miejscu przy Rudzie Śląskiej miałem rzekę wody i przed Sośnicą również. Jak ja miałem jechać? Na zgłoszenia podobnych usterek na drogach policjanci zwykle odpowiadają jedno, wady należy zgłaszać do zarządu dróg. Bo tu nawet noga ściągnięta z gazu niewiele pomoże. Nie udało się kilku kierowcom, którzy na tym odcinku autostrady mieli już stłuczki. – Zbiera się tam woda. Jednak czy to jest wada techniczna autostrady, czy to po prostu zbieżność zdarzeń, że akurat przy intensywnych opadach zbiera się tam woda, ale nie występuje to notorycznie – zaznacza mł. asp. Ryszard Czepczor, KMP w Rybniku.
Za to od pewnego czasu notorycznie dochodzi tam do kolizji. Problem pojawia się na tyle często, że usterkę na 19-stym kilometrze autostrady rybnicka policja postanowiła zgłosić Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. – Autostrady mają to do siebie, że mają duży przekrój, duża powierzchnia spływu i są w Europie stosowane aby zminimalizować zjawisko spowolnienia spływu – tłumaczy Marek Prusak, GDDKiA w Katowicach. Podobno już wkrótce na miejscu pojawią się eksperci i usuną zagrożenie. Ale według śląskiej drogówki, przyczyny częstych tutaj wypadków są inne. – Tym wspólnym mianownikiem, który może być tym czynnikiem, który powoduje tego typu zdarzenia, może być prędkość, czyli niedostosowanie prędkości do warunków pogodowych – uważa nadkom. Włodzimierz Mogiła, KWP w Katowicach.
Tyle że wcześniej przed stłuczkami znaku informującego o niebezpieczeństwie na tym łagodnym odcinku nie było. – Chciałbym, żeby przenieść ciężar odpowiedzialności za katastrofy drogowe z użytkowników dróg na projektantów i zarządców – oznajmia Bronisław Keller. I być może wtedy z dróg równie szybko zniknęłyby znaki ograniczające prędkość i dziury.