Region

Policja liczy, że społeczeństwo będzie jej oczami i uszami

Jest już zdecydowana, ale spacer w pojedynkę nie wchodzi jeszcze w grę. 11-letnia córka Elżbiety Czarneckiej w lutym tego roku padła ofiarą ataku pedofila. Do tej pory dziewczynka przeżywa traumę. – Z dnia na dzień było coraz lepiej, niemniej obserwując ją do tej pory widzę, że ma bardzo duże zahamowania. Boi się sama wyjść na ulicę – mówi mama poszkodowanej. Dziewczynkę spod sklepu w centrum Piekar Śląskich uprowadził 40-letni mężczyzna. Wystraszoną ofiarę prowadził w kierunku ogródków działkowych.  Na szczęście, tego wieczoru po okolicy z psem spacerowała Pani Ewa. Razem z inną kobietą ruszyły dziewczynce na pomoc.

Choć pedofil nie został przez kobiety dogoniony, to policja zatrzymała seksualnego recydywistę dzięki szybko przekazanym przez nie informacjom. Kobiety zostały nagrodzone. To wyjątkowe zachowanie śląska policja chce upowszechnić. Ruszyła kampania, która ma zmobilizować świadków przestępstw do zgłaszania ich organom ścigania. Kampania ma pokazywać, że warto wziąć sprawy w swoje ręce.

W Zachodniej Europie ponad 90 procent przestępców zatrzymuje się na gorącym uczynku po interwencjach obywateli. Na Śląsku ta statystyka już tak różowa nie jest. Dzięki pomocy świadków przestępstw w ręce policji wpada tylko co trzeci bandyta. – Nawet najlepiej zorganizowana policja na świecie, bez wsparcia ludzi, dla których pracujemy, bo my służymy dla społeczeństwa, bez sygnału z ich strony, nie jestesmy w stanie być zawsze wszędzie tam gdzie coś się dzieje – mówi insp. Jarosław Szymczyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.

W połowie kwietnia, dzięki trzem mężczyznom, w ręce policji wpadł nożownik z Dąbrowy Górniczej. Pijany 30-latek grożąc nożem obrabował 17-latka. Całą sytuację widzieli przechodnie. Rzucili się za nim w pościg. Maciej M. zanim został obezwładniony, zdążył poważnie ranić każdego z nich. Kampania “nie reagujesz-akceptujesz” ma zmienić również sposób ich pracy. – Ludzie nie wiedzą na co mogą liczyć, nie wiedzą, ze mogą reagować, nie wiedzą o tym, że to może przynieść skutek. To jest naturalny odruch – zapewnia nadkom. Dawid Kaszuba z Wydziału Prewencji KWP w Katowicach.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Odruch by zareagować wydawał się też naturalnym dla pana Rafała. Jadąc autobusem był świadkiem kradzieży. Wyrwał złodziejowi z rąk telefon. Na przystanku wyrzucił mężczyznę z autobusu. – Jak się po chwili okazało było ich trzech. Dostałem po prostu strzała od tyłu w głowę. Jak się podniosłem, to już tam gdzieś między ludźmi uciekali – mówi Rafał Górczyński. Ludźmi, którzy widząc jego reakcję sami potem nie pomogli.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button